W nocy 5/6 stycznia 1991 roku, za zgodą Gorbaczowa do Cchinwali wkroczyły uzbrojone oddziały „ministerstwa spraw wewnętrznych Republiki Gruzji”, rozpoczynając akcję mającą przywrócić kontrolę Tbilisi nad zbuntowanym regionem. Ponieważ sowiecko-osetyjscy separatyści byli na to właściwie przygotowani, w dużej mierze za sprawą stacjonujących tam jednostek armii sowieckiej – w Osetii Południowej znajdowała się m.in. duża baza rakietowa, po wybuchu walk stolica regionu została szybko podzielona na dwie części – zachodnią (Osetyjczycy) i wschodnią (Gruzini), z garnizonem armii sowieckiej jako „siłą rozjemczą”. Po około trzech tygodniach, jak można sądzić po mediacji i/lub naciskach lokalnego dowództwa tejże, oddziały gruzińskie wycofały się z miasta na okoliczne wzgórza (separatyści osetyjscy twierdzili, że stało się tak za sprawą ich kontrofensywy). Ponad półtora tysiąca Gruzinów z Cchinwali zostało zmuszonych do opuszczenia swoich domów, stając się uchodźcami. Walki ogarnęły następnie podmiejskie wsie oraz miejscowość Dżawa, która znajduje się przy strategicznej drodze do Osetii Północnej.
Po tym, gdy 7 stycznia Gorbaczow swoim „dekretem prezydenckim” zażądał anulowania przez zarządców „Republiki Gruzji” decyzji o likwidacji „autonomii” Osetii Południowej – zażądał w nim także wycofania się „najwyższego sowietu” osetyjskiego z deklaracji odłączenia się od sowieckiej Gruzji –, w przesłanej mu 12 stycznia odpowiedzi Gamsachurdia m.in. „pouczył” go, że Osetia Południowa jest sztucznym tworem utworzonym wraz z sowiecką Gruzją za sprawą Stalina i Ordżonikidze i jako taki nie ma prawa bytu – odnosząc się do niej, czynił ją częścią środkowego regionu Gruzji Szida Kartli – Kartlii Wewnętrznej, choć w Gruzji używa się najczęściej historycznej nazwy Samaczablo (Osetyjczycy osiedlili się tam w drugiej połowie XIX wieku). Stwierdził też, że właściwą „suwerenną republiką autonomiczną”, którą powinni zamieszkiwać Osetyjczycy jest Osetia Północna. Pominął fakt, że ona także była tworem utworzonym za sprawą Stalina, do tego późniejszym bo z grudnia 1936 roku – przedtem od stycznia 1921 roku będąc częścią „Autonomicznej Sowieckiej Republiki Górskiej”, a następnie od lipca 1924 roku „Północno-Osetyjskim Obwodem Autonomicznym” w sowieckiej Rosji (w 1925 roku Stalin nie zgodził się na połączenie obu Osetii w jeden sowiecki twór).
Nie ograniczając się do tej polemiki, władze „Republiki Gruzji” wstrzymały dostawy prądu do Cchinwali, motywując to tym, że w mieście produkowana jest broń. Brak prądu objął nie tylko miejscowe fabryki i mieszkańców, ale też m.in. szpitale, placówki opieki nad małymi dziećmi i jednostki armii sowieckiej, czyniąc z niej jawnego już wroga „Republiki Gruzji” i sojusznika osetyjskich separatystów.
Pod koniec stycznia w „Republice Gruzji” rozpoczął się pobór do Gwardii Narodowej (pobór do armii sowieckiej był powszechnie bojkotowany bez konsekwencji), któremu podlegali mężczyźni w wieku od 18 do 25 lat (studenci od 25 roku życia). Dwuletnia służba w niej była obowiązkowa, a docelowo miała ona liczyć 20 tysięcy żołnierzy. Wkrótce też, świeżo sformowane i zaopatrzone siły jej pierwszego batalionu wzmocniły oddziały gruzińskiej „milicji narodowej” w Osetii Południowej. Potrzebne fundusze pozyskiwano sprawnie dzięki „menedżerskim” zdolnościom Kitovani, m.in. wymuszeniami i aktywnością czarnorynkową.
*
W trakcie tych wydarzeń władze „Republiki Gruzji” prowadziły też „działalność dyplomatyczną” na tzw. arenie międzynarodowej, o czym świadczy styczniowa wizyta jej „ministra spraw zagranicznych” Giorgi „Gogi” Chosztarii w „sfinlandyzowanej” Austrii. Będący kolejnym zaufanym współpracownikiem Gamsachurdii Chosztaria – wcześniej historyk sztuki w Akademii Nauk SSSR i wykładowca, podczas konferencji prasowej skrytykował Gorbaczowa i odnosząc się do jego zadeklarowanej „niewiedzy” w kwestii interwencji sowieckiej armii i OMON-u w „Republice Litewskiej” oraz „Republice Łotewskiej” zarzucił mu kłamstwo.
Źródło tej informacji nie podaje jaka była reakcja bardzo przychylnych Gorbaczowowi i entuzjastycznych wobec pierestrojki władz w Wiedniu – ośrodku znanym z ogromnych sowieckich wpływów (w trakcie „liberalizacji” wspólnie z władzami „ludowych” Węgier w maju-czerwcu 1989 roku zdemontowały symbolizujące „żelazną kurtynę” zasieki drutu kolczastego na wspólnej granicy, inaugurując tym odsłonę pierestrojki w komunistycznych Niemczech, co jak wiadomo poskutkowało „upadkiem muru berlińskiego” i połączeniem ich z Republiką Federalną Niemiec; jak podaje Christopher Story w Soviet Analyst z października-grudnia 1997 roku – Volume 24 Number 8, cytując fragment recenzowanej przezeń książki autorstwa m.in. jednego z dyrektorów w CIA, według jednego z czołowych wówczas węgierskich komunistów Gyuli Horna, głównym konsultantem w tej kwestii był Szewardnadze), ale można przyjąć, że przynajmniej prywatnie wyrażali przed sowieckim ambasadorem swoją dezaprobatę wobec takiego dictum.
Wcześniej, w specjalnym oświadczeniu Gamsachurdia wyraził „stanowczy protest przeciwko krwawej agresji” w Wilnie i Rydze i potępił „siły reakcyjne”, które ją zorganizowały i wspierały. Zaznaczył, że „sytuacja jest wybuchowa i niepewna” i wiele zależy od stanowiska Zachodu – jak wiadomo stanowisko Zachodu było takie, że jego elity polityczno-gospodarcze coraz bardziej wspierały sowietów, aby ci mogli pomyślnie zakończyć swoją gigantyczną operację dezinformacyjno-prowokacyjną –, zapowiadając też, że „Republika Gruzji” nie podpisze traktatu związkowego na warunkach przedstawionych przez sowieckiego genseka-„prezydenta”. Wydarzenia w sowieckich republikach bałtyckich poskutkowały też m.in. wysłaniem z Tbilisi do Wilna samolotu z żywnością, głównie z mąką, owocami, dżemami i sokami. Zapewne bardzo brakowało tam wówczas właśnie tych towarów, albo jedynie tym dysponował w dostatecznych ilościach „rząd Republiki Gruzji”. Gdy 17 stycznia USA wraz z aliantami rozpoczęły operację „Pustynna Burza”, Gamsachurdia w oświadczeniu poparł ją, wyrażając jednak obawy, że zbombardowanie magazynów komunistycznego Iraku z bronią chemiczną może spowodować katastrofę ekologiczną w krajach sąsiednich (w linii prostej Tbilisi dzieli od Bagdadu ok. 920 km).
Chociaż ZSRS był w „Republice Gruzji” przedstawiany jako zaborca i okupant, nie przeszkodziło to jej „rządowi” w kooperacji z jego instytucjami, czego dowodem stał się list Sigua z 28 stycznia do dyrektora znanej fabryki broni w Tule (założył ją car Piotr I). Sigua proponował w nim kupno broni w zamian za produkty spożywcze o tej samej wartości. Gdy sprawa wyszła na jaw – list ujawniły media „rosyjskie” – i w „Republice Gruzji” wybuchła mocno nagłośniona przez narodowo-”kongresowych” przeciwników władz afera, Sigua tłumaczył się, że zrobił to, aby uzupełnić braki po broni zabranej przez centralne sowieckie „ministerstwo spraw wewnętrznych” z magazynów „ministerstwa spraw wewnętrznych” SSSR. Nie rozwiało to jednak wątpliwości co do rzeczywistego tła i celu tej transakcji, tym bardziej, że „premier Republiki Gruzji” nie wyjaśnił, skąd miała pochodzić żywność, której powszechnie brakowało na półkach sklepowych. Nie wdając się w polemikę odnośnie tego rodzaju kwestii, na konferencji prasowej 2 lutego Gamsachurdia nazwał gruzińskich przeciwników jego władzy „agentami Kremla”. Dodał przy tym, że „żaden naród nie ma tylu zdrajców”.
*
Na początku lutego gruzińska „milicja narodowa” aresztowała „prezydenta” sowieckiej Osetii Południowej Toreza Kulumbegowa (został on uprowadzony podczas negocjacji z przedstawicielami władz „Republiki Gruzji”, co odbyło się w obecności dowódców jednostek sowieckich). Nie poskutkowało to jednak wzmożonymi walkami i wkrótce sytuacja w Cchinwali i okolicach ustabilizowała się na tyle, że uzyskały one status zbrojnych starć niewielkich oddziałów obu stron, bez znaczących zdobyczy terytorialnych.
W takich okolicznościach, centrum uwagi stało się ponownie Tbilisi. 18 lutego o godzinie 3 w nocy „wracający z ćwiczeń” oddział armii sowieckiej rozbił bazę Mchedrioni znajdującą sięw miejscowości Szawnabada, około 30 kilometrów na południowy-wschód od gruzińskiej stolicy (obecnie mieści się tam odbudowany w 1992 roku klasztor, znany też z produkcji cenionych win). Jak podaje raport sowieckich sił zbrojnych, powodem interwencji było zgromadzenie się tam dużej liczby uzbrojonych osób, zaś w jej wyniku, po obustronnej strzelaninie rannych zostało pięć osób, w tym dwóch ich żołnierzy. Natychmiast umywając ręce, Gamsachurdia wysłał w tej sprawie „list protestacyjny” do Gorbaczowa i sowieckiego „ministra obrony” Jazowa, zarzucając armii sowieckiej „naruszenie suwerenności Republiki Gruzji”.
Niewiele to dało, bowiem jeszcze tego dnia, po południu przed Teatrem Opery i Baletu w Tbilisi odbył się wiec przeciwko władzom „Republiki Gruzji”, który sygnowało zapomniane już nieco Towarzystwo Ilii Czawczawadze (właściwie to, co z niego zostało po wielu podziałach). Przemawiali na nim m.in. Joseliani i Czanturia, zarzucając Gamsachurdii i jego ekipie współpracę z centralą sowiecką celem likwidacji „Gruzińskiego Korpusu Ratunkowego” oraz „prawdziwej opozycji” – Kongresu Narodowego Gruzji. Na wiecu doszło też do incydentu, gdy zidentyfikowany jako brat „deputowanego rady najwyższej” oraz „okrągłostołowego-wolnościowego” aktywisty mężczyzna wyciągnął broń z zamiarem strzelania z niej (został natychmiast rozbrojony i zatrzymany przez manifestantów).
W tym samym czasie Gamsachurdia, wspierany wzniesionym przez szkolną młodzież transparentem „Jesteśmy z tobą wujku Zwiadzie!”, poprowadził wiec przed „parlamentem”, na którym z towarzyszącymi mu osobistościami „Republiki Gruzji”, w tym Chosztarią, oskarżył Mchedrioni o prowokację przeciwko jej władzom w porozumieniu z armią sowiecką, twierdząc, że wydarzenie w Szawnabadzie zostało zainscenizowane, po to, aby Moskwa wysłała do kraju dodatkowe jednostki wojska i dokonała „krwawej zemsty na narodzie”. Liderów Kongresu Narodowego Gruzji określił jednoznacznie mianem „zdrajców narodu gruzińskiego”.
Na tym się jednak nie zakończyło. Jeszcze tego samego dnia wieczorem „milicja narodowa” po pościgu zatrzymała i aresztowała jadącego samochodem zastępcę Joseliani Zazę Wepczwadze, a 19 lutego rano samego wodza Mchedrioni oraz kilku znaczących dowódców. Chociaż mieli przy sobie broń (Joseliani miał pistolet Makarowa), poza jednym przypadkiem, zatrzymani przez „organy ministerstwa spraw wewnętrznych Republiki Gruzji” jej nie użyli. Następnym krokiem władz przemianowanej sowieckiej Gruzji było rozbrajanie lokalnych oddziałów Mchedrioni i aresztowanie ich dowódców oraz „politycznych liderów”, najczęściej aktywistów EDP, co generalnie również przebiegło bez incydentów (w Zugdidi „chłopcy Dżaby” dobrowolnie oddali broń i ogłosili samolikwidację). Jedynie w Sagaredżo doszło do wymiany ognia, w której kilka osób po obu stronach zostało rannych („jeźdźcy-ratownicy” zostali pokonani i aresztowani). Biorąc pod uwagę fakt szybkiej i skutecznej neutralizacji uzbrojonego przeciwnika, akcja ta bez wątpienia została wcześniej dobrze zaplanowana i odpowiednio przygotowana.
*
Następnego dnia studencka „młodzież narodowo-kongresowa” zorganizowała wiec protestacyjny na tbiliskim uniwersytecie, żądając natychmiastowego uwolnienia aresztowanych, z których kilku było czołowymi aktywistami Kongresu Narodowego Gruzji. Tego samego dnia Czanturia wystąpił na konferencji prasowej. Ogłosił, że w całym kraju aresztowanych zostało 76 osób, a podczas tej akcji zginęło trzech „jeźdźców-ratowników”, w tym prawosławny kapłan. Według relacji prasowej jednej z narodowo-„kongresowych” gazet, w swoim przekazie lider EDP i jeden z głównych liderów opozycji przeciwko władzom przemianowanej SSSR „podkreślił zdradziecką, antydemokratyczną politykę rady najwyższej i jej przewodniczącego w porozumieniu z Kremlem”, zarzucając też Gamsachurdii współpracę z gruzińskim KGB i przedstawiając kilka dokumentów i faktów, które według niego o tym właśnie świadczą. Dodał też, że niewykluczone, iż celem Gamsachurdii oraz „lokalnych agentów Kremla w radzie najwyższej” jest polityczne i fizyczne „zniszczenie opozycji”, po czym wezwał do działań opozycji na rzecz „wzmocnienia służby informacyjnej”, po to, aby „zablokować Kremlowi i marionetkowej radzie najwyższej oraz jej przewodniczącemu drogę do podpisania traktatu związkowego”.
Po wystąpieniu Czanturii przyszła kolej na Gamsachurdię, który uczynił to poprzez „centrum prasowe rady najwyższej Republiki Gruzji”. Uzasadniając akcję neutralizacji elity i oddziałów Mchedrioni, w swoim oświadczeniu główny inicjator tej operacji postawił w jednym szeregu współdziałających ze sobą wrogów „Republiki Gruzji”: Kreml, „chłopców Dżaby” i ich mafijno-sowieckie zaplecze finansowe w kraju, oraz, co było dość zaskakujące, także osobę Gumbaridze. Do tej pory bowiem były gruziński gensek był mu przychylny i to na tyle, że w końcu października poprzedniego roku Joseliani, Czanturia i Cereteli na wspólnej naradzie określali go „człowiekiem Zwiada” i dyskutowali kim należałoby go zastąpić.
Jak można domniemywać, nowy lider kraju nie potrzebował już jednak bezużytecznego komunistycznego ex-zarządcy za pomocnika, przy okazji postanawiając także „dobić” słabnącą z dnia na dzień „niezależną” gruzińską kompartię. Nie wskazał bowiem w jej szeregach osoby godnej jego wdzięczności, choć poprzedniego dnia ogłoszono wreszcie jej nowego genseka w osobie Dżemala Mikeladze – znanego z tzw. resortowych związków dotychczasowego I sekretarza gorkomu w Tbilisi (docenił go Szewardnadze, w przeszłości czyniąc „ministrem spraw wewnętrznych” w „autonomicznej” Adżarii – był nim w latach 1980-87, a po swoim powrocie do władzy „pierwszym zastępcą ministra spraw wewnętrznych Republiki Gruzji” – w latach 1993-2000). W opisanej powyżej wymianie zdań narodowych antagonistów, którzy wzajemnie oskarżali się o zdradę oraz agenturalność na rzecz Kremla, istotne jest to, że obaj wskazywali sowiecką centralę jako głównego odpowiedzialnego za aktualną sytuację. W świetle faktów dotyczących pierestrojki należy stwierdzić, że tak właśnie było.
*
23 lutego „komendant” Chcinwali z mianowania „rządu” przemianowanej sowieckiej Gruzji, jednocześnie jej „wiceminister spraw wewnętrznych” Giwi Kwantalian, „kierując się uczuciami humanitarnymi” zdecydował o przywróceniu dostaw energii elektrycznej do lokalnych placówek medycznych i dziecięcych. Było to połączone z również humanitarnym w wymowie wystąpieniem przywódcy „okrągłostołowców-wolnościowców”. Jako, że tego dnia przypadała symboliczna, 55 rocznica deportacji Czeczenów i Inguszy, Gamsachurdia wykorzystał okazję i zestawił ze sobą oraz potępił „ludobójstwo caratu” z 1864 roku (masowa emigracja muzułmańskich ludów kaukaskich do Imperium Osmańskiego po upadku antyrosyjskiego powstania) oraz ludobójstwo sowieckie, odwołując się przy tym do wspólnej historii oraz „braterstwa, przyjaźni i przyjaznych stosunków”.
Udowodnił tym samym, że utożsamianie definitywnie zlikwidowanego przez bolszewików Imperium Rosyjskiego z powstałym na jego gruzach imperium komunistycznym nie jest jedynie specjalnością polskich nacjonalistów. Główny zarządca „Republiki Gruzji” chciał również w swoim oświadczeniu zyskać sojuszników po drugiej stronie Kaukazu, o co było już łatwo, gdyż od jesieni 1990 roku istotną rolę w sowieckiej Czeczeno-Inguszetii zaczęły odgrywać tamtejsze ruchy narodowe. Zaowocowało to po roku azylem udzielonym Gamsachurdii przez ówczesnego przywódcę jej czeczeńskiej części (po secesji części inguskiej), generała-majora sił lotniczych armii sowieckiej Dżochara Dudajewa.
Po kilku „antyrządowych” manifestacjach i rozbitej przez „milicję narodową” pikiecie przed gmachem „państwowej” telewizji – protestujący domagali się m.in. „likwidacji monopolu władzy w środkach masowego przekazu” oraz „bezwarunkowego uwolnienia więźniów politycznych” – ostatniego dnia lutego zebrał się Kongres Narodowy Gruzji, aby przedyskutować kwestię likwidacji Mchedrioni. Jak łatwo było to przewidzieć, w atmosferze wrogości wobec władz „Republiki Gruzji” zdecydowanie potępiono ich „dyktatorskie działania”, do których dodano zamknięcie związanej z narodowcami-„kongresowcami” gazety „Młodzież Gruzji”. Jeden z mówców przepowiadał rychłe aresztowanie Czanturii i Cereteli oraz represje wobec zgromadzonych i ich zwolenników, zaś inny stwierdził, że główną podporą na której opiera się „rada najwyższa Republiki Gruzji” są sowieckie wojska okupacyjne.
Tego samego dnia Gamsachurdia ogłosił „apel do ONZ, narodów i rządów świata”, w którym poinformował, że Moskwa zamierza ukarać „Republikę Gruzji” za chęć „przywrócenia niepodległości”, stawiając jej władze przed dylematem: albo podpisać tzw. umowę związkową – czyli wstąpić do „odnowionego” ZSRS, albo pogodzić się z utratą Osetii Południowej oraz Abchazji. Druga połowa lutego zaznaczyła się bowiem także wzrostem napięcia pomiędzy Gruzinami i Abchazami, co związane było z przejęciem stanowiska abchaskiego „przewodniczącego najwyższego sowietu” przez sprzyjającego tamtejszym separatystom historyka i lingwistę Władisława Ardzinba. Na tę okoliczność centrala w Moskwie skierowała do regionu dodatkowe oddziały sowieckiego „ministerstwa spraw wewnętrznych”, co poskutkowało sprzeciwem „rady najwyższej Republiki Gruzji”, uznającej ten fakt za „rażące naruszenie ustawodawstwa ZSRS i całkowite lekceważenie suwerennych praw i zwierzchnictwa terytorialnego Republiki Gruzji” oraz żądającej ich wycofania. Powołanie się na „ustawodawstwo ZSRS” miało sens, bowiem podkreślało fakt, że niezależnie od zmian nazewnictwa oraz deklaracji „woli niepodległości” wszystko odbywa się w sferze sowieckiej, co w szczególności odnosiło się do aktualnych i przyszłych postanowień gruzińskiej „rady najwyższej”.
Zarządzone przez moskiewską centralę na 17 marca ogólnosowieckie „referendum” w kwestii kontynuacji ZSRS w wersji „odnowionej federacji równych, suwerennych republik” – tekst stosownego „traktatu” zatwierdzono w Moskwie 6 marca –, zostało przez władze „Republiki Gruzji” zbojkotowane i zastąpione „referendum niepodległościowym” wyznaczonym na 31 marca. Nie odnosiło się to do Abchazji i Osetii Południowej, gdzie jak łatwo było przewidzieć, zdecydowana większość niegruzińskich mieszkańców tych regionów opowiedziała się za pozostaniem w „raju krat” – w tej pierwszej Gruzini je zbojkotowali, zaś w drugiej „referendum związkowe” odbyło się w ograniczonym zakresie, przy odgłosach trwających starć nacjonalistów osetyjskich z siłami „Republiki Gruzji”.
*
Dwa dni wcześniej Gamsachurdia i Sigua udali się do Moskwy, gdzie w ambasadzie USA wzięli udział w spotkaniu amerykańskiego sekretarza stanu Jamesa Bakera z „reprezentantami świata sowieckiej polityki” na temat „bieżących reform w ZSRS”. Chociaż Gamsachurdia w swojej mowie stwierdził, że żadnych „reform” aktualnie nie ma, lecz przeciwnie „następuje powrót do starych praktyk i metod państwa totalitarnego, co objawia się tłumieniem ruchów narodowowyzwoleńczych”, zaś Gorbaczow z towarzyszami „próbuje oszukać Zachód za pomocą tzw. odnowy ZSRS poprzez tworzenie «federacji suwerennych państw»”, samą swoją obecnością w tym wydarzeniu wpisał się w sowiecką prowokację. Fakt ten potwierdził Baker, komentując jego wystąpienie zdaniem, że według niego „w Związku Sowieckim przeprowadzono pewne reformy, w przeciwnym razie to spotkanie by się nie odbyło”.
Choć wielu z nich deklarowało jednocześnie swój antykomunizm, Gamsachurdia, Sigua i inni obecni tam „reprezentanci świata sowieckiej polityki” do tej właśnie roli byli wyznaczeni lub sami ją przyjęli w ramach uprawianej przez siebie, jak ją określali, „realnej polityki” – w istocie świadomego uczestnictwa w zakrojonej na wielką skalę komunistycznej operacji dezinformacyjnej. W trakcie „upadku komunizmu” była to powszechna praktyka we wszystkich komunistycznych tworach, gdzie miał on miejsce, co każe zastanowić się nad tym, czy operacja ta nie była realizowana na zasadzie wysokiego prawdopodobieństwa, co do szans jej powodzenia.
*
23 marca u podnóża wysokiego Kaukazu, w „przygranicznym” kurorcie Kazbegi (Stepancminda), gdzie na niezbyt odległej od niego przełęczy górskiej znajduje się monumentalny pomnik „przyjaźni rosyjsko-gruzińskiej” w formie otwartego wielokąta na kolumnach (inna nazwa tego miejsca to Panorama Gaduari), Gamsachurdia spotkał się z Jelcynem, który od początku roku prowadził już akcję na rzecz „rozpadu ZSRS”, rozpoczynając od wspierania separatystycznych dążeń przemianowanych republik bałtyckich. Dawny I sekretarz moskiewskiego gorkomu chciał zapewne uzyskać wsparcie Gamsachurdii, bowiem w ogłoszonym oświadczeniu zgodził się na określenie „dawny Południowoosetyjski Okręg Autonomiczny” w odniesieniu do uzgodnionej wspólnej akcji „rozbrajania wszystkich nielegalnych formacji” w tym regionie (początkowo do spotkania miało dojść w końcu lutego, a jego odwołanie Gamsachurdia tłumaczył wcześniejszymi, rzekomymi próbami zamachu na Jelcyna organizowanymi przez KGB). W spotkaniu uczestniczyli też zarządcy „autonomicznej” Osetii Północnej. Pięć dni później, na wiecu „okrągłostołowców-wolnościowców” przed „radą najwyższą Republiki Gruzji” wszem i wobec odczytano telegram, który miał zostać wysłany do Jelcyna oraz do „nadzwyczajnego zjazdu deputowanych ludowych Rosji”. Stwierdzał on, że „uczestnicy wielotysięcznego wiecu zorganizowanego przez blok «Okrągły Stół – Wolna Gruzja» wyrazili jednomyślne poparcie dla demokratycznej Rosji i osobiście Borysa Jelcyna”.
W takiej atmosferze politycznej, następnego dnia do Tbilisi przybył były prezydent USA Richard Nixon, który jak stwierdził dostał od administracji George H.W. Busha zadanie zbadania sytuacji politycznej w „Republice Gruzji”. Zapewne miał ocenić na ile zagraża ona stabilności sowieckiej władzy, bowiem w rozmowie z Gamsachurdią „wyraził nadzieję, że «okres przejściowy» zakończy się bez rozlewu krwi”. Ten zaś, w swoim przekazie dał republikańskiemu politykowi do zrozumienia, że sowiecka centrala nie powinna mieć już wiele do powiedzenia w peryferiach „raju krat”, stwierdzając, że „wielkie mocarstwa świata nie powinny pozwalać na przemoc Kremla wobec republik”. Można chyba założyć, że dobrze orientował się na jakim etapie są wydarzenia i w jakim kierunku sterują sowieci. Gorbaczow zrobił już to co miał zrobić i nadchodził czas Jelcyna.
W ostatnim dniu marca – był to też dzień 52. urodzin Gamsachurdii – w „Republice Gruzji” odbyło się „historyczne referendum w kwestii niepodległości” – były prezydent USA był jeszcze obecny w Tbilisi jako obserwator wydarzeń i swoją osobą je uwiarygadniał oraz „uszlachetniał”. Pytanie było krótkie i jasne: „czy jesteś za przywróceniem niepodległości Gruzji na podstawie aktu niepodległości z 26 maja 1918 roku?” Zostało ono zbojkotowane w Osetii Południowej (poza ludnością gruzińską będącą pod ochroną sił „rządu Republiki Gruzji”), a także przez zdecydowaną większość Abchazów i Rosjan w „autonomicznej” Abchazji (wg oficjalnych danych uczestniczyło w nim tam 51,23% „wyborców”). Ponieważ jednak narodowo-„kongresowa” opozycja przyjęła stanowisko neutralne – nie wsparła jego idei, ale i nie wezwała do jego zbojkotowania, bowiem byłoby to dla niej kompromitujące; pytanie zbyt jednoznacznie brzmiało i odnosiło się do głoszonej przez nią zasadniczej tezy o ciągłości prawnej państwa gruzińskiego, frekwencja była bardzo wysoka i według oficjalnie podanych danych wyniosła niemal 90,6%, co oznacza, że wzięło w nim udział ponad 3,3 miliona osób (do „lokali referendalnych” przybywano całymi rodzinami). Około 99% jego uczestników odpowiedziało „tak”.
Wśród nich była większość gruzińskich Ormian i Azerów, którym najwyraźniej wystarczyły dobre relacje sąsiedzkie „Republiki Gruzji” z ich „suwerennymi republikami” oraz obietnice zachowania „autonomii kulturowej”, a także Adżarów, których wcześniej Gamsachurdia osobiście usilnie agitował do zmiany religii na prawosławie, tak aby stali się „prawdziwymi Gruzinami”. Nie wszystko jednak przebiegało po myśli Gamsachurdii i jego „okrągłostołowo-wolnościowej” koalicji. Po tym, gdy tego samego dnia rosyjski „najwyższy sowiet” ogłosił biorącą w obronę separatystów „uchwałę w sprawie Osetii Południowej”, ich nadzieja na wsparcie ze strony „demokratycznej Rosji” zniknęła niczym bańka mydlana. Zaraz też przestali ją oraz Jelcyna popierać, czemu dali wyraz w opublikowanym oświadczeniu.
*
Centrala moskiewska nie wypowiedziała się w kwestii gruzińskiego „referendum niepodległościowego”, ignorując fakt jego przeprowadzenia jak też ogłoszony wynik. W takich okolicznościach Gamsachurdia z towarzyszami „uznał za wskazane, aby rada najwyższa Republiki Gruzji ogłosiła przywrócenie niepodległej państwowości Gruzji wobec cywilizowanych narodów świata”. Decyzja ta została ogłoszona na krótko przed jej wykonaniem i wielu było nią zaskoczonych, w tym Ilia II oraz narodowcy-„kongresowcy”. 9 kwietnia rano, w drugą rocznicę pacyfikacji niepodległościowej manifestacji w Tbilisi rozpoczęło się „nadzwyczajne posiedzenie rady najwyższej Republiki Gruzji”.
Po poświęconej ofiarom minucie ciszy i przemówieniu Gamsachurdii, który przedstawił „losy walki narodu gruzińskiego o wolność i niepodległość” od czasu aneksji Gruzji przez Imperium Rosyjskie oraz po wypowiedziach kilku co ważniejszych osób, w tym Chosztarii i Natadze, który ostatecznie „odnalazł się” w nowym „parlamencie”, stworzony na zasadzie sowieckiej „konstytucji” przemianowany „najwyższy sowiet” przemianowanej sowieckiej Gruzji jednogłośnie przyjął zaproponowany przez swojego lidera „akt prawny” i ogłosił „przywrócenie niepodległości Gruzji”, odwołując się do deklaracji niepodległości SDR z 26 maja 1918 roku. Zaraz potem odśpiewano hymn SDR „Dideba” („Niech będzie chwała”) i wszyscy obecni „deputowani” podpisali się pod dokumentem. Po okolicznościowym wystąpieniu Ilii II, który zdołał przybyć na czas i odpowiednio się przygotować, przyjęto „apel do narodów świata i do prezydenta ZSRS Gorbaczowa”. Na koniec przywódca już „niepodległej Gruzji” wystąpił przed zgromadzonym na zewnątrz niezbyt licznym tłumem. Komentując „drogę Gruzji do niepodległości” Gamsachurdia po raz kolejny odwołał się do Ewangelii, zestawiając ją z ciernistą Drogą Krzyżową Chrystusa. Ostanie wypowiedziane przezeń słowa brzmiały: „to nie przypadek, że właśnie dzisiaj ogłoszono niepodległość Gruzji!”
Po tym, gdy sowiecko-gruziński „parlament” ogłosił „przywrócenie niepodległości Gruzji”, zarząd EDP z Czanturią na czele, w opublikowanym oświadczeniu powtórzył swoje stanowisko, że „deklaracje niepodległości” wzorowane na „drodze litewskiej” uważa za „niewłaściwe dla ruchu narodowowyzwoleńczego”, jako ogłoszone przez sowieckie instytucje. Czołowi narodowcy-”kongresowcy” poparli jednak w nim zadeklarowany przez Gamsachurdię i jego współpracowników sposób doprowadzenia do zakończenia okupacji kraju przez sowietów, którym miało być „nieposłuszeństwo narodowe”, stwierdzając, że jest to jedyna droga do niepodległości.
Podobne stanowisko zadeklarowali monarchiści z KTK, którzy w międzyczasie porzucili „okrągłostołowców-wolnościowców” i przeszli do obozu ich nacjonalistycznych przeciwników, lecz Cereteli, który reprezentował sobą drugi z filarów Kongresu Narodowego Gruzji, pojawił się na wiecu poparcia dla deklaracji „przywrócenia niepodległości państwowej Gruzji”. Najbardziej nieprzejednanymi krytykami działań Gamsachurdii i „rady najwyższej Republiki Gruzji” okazali się narodowcy z Towarzystwa Ilii Czawczawadze, którzy całkowicie ignorując „przywrócenie niepodległości” zarzucali swoim nacjonalistycznym przeciwnikom „utrzymywanie narodu gruzińskiego w ciągłej euforii w obliczu trwającej wojny i pogłębiającego się kryzysu gospodarczego”. W powstałej sytuacji gruzińska kompartia przestała w praktyce funkcjonować jako znacząca coś zorganizowana siła polityczna. „Okres przejściowy” trwał nie dwa lata jak planował Gamsachurdia, lecz pięć miesięcy.
Osiągnąwszy to do czego dążył, jeszcze tego samego dnia Gamsachurdia ogłosił publicznie apel do Gorbaczowa, w którym „wyraził nadzieję” na uznanie przez Kreml „niepodległego, suwerennego państwa gruzińskiego” i zapewnił go o woli „prowadzenia i rozwijania wzajemnie korzystnych stosunków gospodarczych i politycznych ze Związkiem Sowieckim, jak i z poszczególnymi republikami wchodzącymi w jego skład, w oparciu o nowe zasady”. Efekt był taki, że oddziały sowieckiego MSW oraz armii sowieckiej nasiliły swoje działania przeciwko zbrojnym grupom gruzińskim w Osetii Południowej i podczas akcji pacyfikacyjnej przeprowadzonej 11 kwietnia w odległej o ok. 10 kilometrów od Cchinwali miejscowości Dvani, administracyjnie nie należącej do regionu gdzie wciąż obowiązywał stan wyjątkowy, te pierwsze zniszczyły dwa zabytkowe, średniowieczne kościoły (zapewne tam właśnie mieli swoje bazy lub schronili się gruzińscy bojowcy). Na fali powszechnego oburzenia w „Republice Gruzji”, Związek Pisarzy Gruzji ogłosił m.in. apel do papieża Jana Pawła II, aby „stanął w obronie Gruzinów”, zwracając się doń także o „modlitwę do Najwyższego Boga za ich wolność”.
*
Ogłoszenie „przywrócenia niepodległości Gruzji” nie poskutkowało wygaszeniem fali ciągłych manifestacji, które stały się już codziennością, i które, jak pisał Die Welt w swojej kwietniowej relacji z Tbilisi, charakteryzował „południowy, nadmierny temperament”. Pozostali na wolności „żołnierze” i zwolennicy Mchedrioni oraz narodowcy-”kongresowcy” nieustannie domagali się uwolnienia Joseliani oraz pozostałych aresztowanych (opozycyjna prasa opublikowała w marcu jego „listy z więzienia”, w których określał grupę pod przywództwem Gamsachurdii mianem „faszystowskiej”, nazywając ich też „agentami KGB”, a jego rządy „dyktaturą”), a zwolennicy Gamsachurdii i „okrągłostołowców-wolnościowców” organizowali wspierające ich wiece.
Kontynuując swoje „państwowotwórcze” działania, 12 kwietnia „rada najwyższa Republiki Gruzji” ogłosiła „uchwałę” wzywającą władze ZSRS do „podjęcia negocjacji w kwestii niepodległości republiki”. Nie doczekała się na nią odpowiedzi – moskiewska centrala najwyraźniej postanowiła poczekać do „rozpadu” ZSRS (w tym samym duchu wydłużano rozpoczęte wcześniej negocjacje z „Republiką Litewską” i „Republiką Łotewską”). Dwa dni później, na kolejnym „nadzwyczajnym posiedzeniu” sowiecko-gruzińskiej „rady najwyższej” dokonano kolejnej zmiany zmienionej „konstytucji” SSSR, wprowadzając do niej stanowisko „prezydenta Republiki Gruzji”, któremu będzie podlegał „rząd”, zaś kolejnego dnia ogłoszono, że kandydatura Gamsachurdii na to stanowisko „została jednomyślnie poparta” przez zgromadzonych. W ten sposób przestał on być „przewodniczącym rady najwyższej” i formalnie został tymczasowym „prezydentem”. Wyznaczono też termin wyborów bezpośrednich na to stanowisko, którym miał być 26 maja. Tego dnia przypadała 73. rocznica ogłoszenia deklaracji niepodległości SDR. Najwyraźniej Gamsachurdia postanowił wykorzystywać tego rodzaju daty do podniesienia rangi własnych „niepodległościowych” osiągnięć.
26 kwietnia na stadionie Dinamo Tbilisi (stadion im. Borisa Paiczadze) odbyło się zaprzysiężenie pierwszego batalionu Gwardii Narodowej. Według ówczesnej relacji prasowej było to widowisko na wielką skalę. Ubrani w podobne do sowieckich „destantowców” uniformy z charakterystycznymi koszulkami w poziome pasy, gwardziści wkroczyli na płytę przy dźwiękach orkiestry i oklaskach. Pod dominującym napisem na tablicy świetlnej „Chwała Gwardii Narodowej!” obecni byli wszyscy oficjele „Republiki Gruzji” (także „parlamentarzyści”) na czele z Gamsachurdią, któremu na początek dowódca jednostki zameldował jej gotowość. Po przemówieniu i wręczeniu sztandarów, tymczasowy „prezydent Republiki Gruzji” osobiście odczytał tekst przysięgi, którą przyklękając powtórzyli następnie żołnierze. Po przysiędze Gamsachurdia pogratulował im, a ci wznieśli na jego cześć zbiorowy okrzyk. Było jak za sowieckich „starych czasów”. Tego samego dnia Kitowani został szefem „Komisji Obrony Republiki Gruzji” pod bezpośrednim zwierzchnictwem Gamsachurdii.
Rano 29 kwietnia w regionie obejmującym miasta Cziatura, Saczchere, Gelati i Mozameta w środkowej Gruzji oraz zachodnią część Osetii Południowej, miało miejsce silne trzęsienie ziemi o sile 7,2 stopnia. Zginęło około sto osób, a bez domów zostało około sto tysięcy, większość w rezultacie spowodowanych katastrofą osunięć skał i ziemi. Wysłana zaraz potem na miejsce „rządowa” komisja z Sigua na czele niewiele była w stanie zdziałać – nie mniej katastrofalny stan gospodarki „Republiki Gruzji” podkreślał wątpliwość rychłego usunięcia skutków. W kolejnych dniach wystąpiły liczne wstrząsy wtórne, które dodatkowo zwiększyły rozmiar zniszczeń. 4-5 maja rejon katastrofy wizytował także Gamsachurdia, który w Kutaisi spotkał się z przybyłym z Moskwy sekretarzem ambasady USA – ich władze mogły zapewnić największe wsparcie międzynarodowe. W połowie maja sytuacja w regionie stała się jeszcze bardziej dramatyczna, bowiem gwałtownie wezbrane w rezultacie ruchów terenu rzeki zalały kilka miejscowości i pola uprawne. Konieczna była ewakuacja ludności z tych oraz zagrożonych nowymi osuwiskami rejonów. Brakowało dla niej nawet namiotów.
*
W takich okolicznościach szybko nadchodził termin wyboru „prezydenta Republiki Gruzji”. Oprócz zarejestrowanego jako pierwszego Gamsachurdii – stało się to już 24 kwietnia – było jeszcze pięciu kandydatów, w tym reprezentujący zapomniany już niemal „front ludowy” Natadze oraz gasnącą kompartię Mikeladze. Swoją kandydaturę zgłosił także Joseliani, ale została ona odrzucona po zmianie „ustawy wyborczej”, która zabraniała kandydować więźniom, w efekcie czego ten ogłosił strajk głodowy, przerwany po mediacji Ilii II (po 42 dniach). Mając za sobą „rządowe” media o największej w kraju sile przekazu – w tym telewizję –, które promowały go nieustannie jako „wodza narodu”, Gamsachurdia mógł być spokojny o wynik. Mimo to w swoich wystąpieniach bardzo ostro atakował wszystkich swoich konkurentów. Choć sytuacja w kraju była bardzo zła, „wybory prezydenckie” miały największy priorytet. Jak podała rządowa „Republika Gruzji”, 20 maja „centralna komisja wyborcza” opublikowała oświadczenie w którym poinformowała, że „podjęła kroki, aby nie dopuścić do tego, aby poszkodowani w katastrofie nie mogli wziąć udziału w wyborach”.
Gruzińskie „wybory prezydenckie” były na miejscu monitorowane przez grupę fińskich parlamentarzystów, którzy następnego dnia po nich ogłosili publicznie oświadczenie na temat ich przebiegu, twierdząc, że zapewniono w nich „swobodę wyrażania woli ludności” oraz, że „przeprowadzono je zgodnie z normami prawa międzynarodowego”, jakkolwiek „zaobserwowano niewielkie odstępstwa od prawa”. Informacja „Republiki Gruzji” na której opiera się ta relacja nie podaje jakiej orientacji politycznej byli fińscy obserwatorzy, ale w kraju tym rządziła wówczas koalicja partii centrowo-narodowych. Według oficjalnie podanych danych rezultatem „wyborów prezydenckich” było ponad 87,5 procentowe zwycięstwo Gamsachurdii przy blisko 83 procentowym uczestnictwie (w Abchazji wyniosło ono 45%, a w Osetii Południowej musiało być o 10-15% mniejsze, ze względu na bojkot Osetyjczyków oraz nieliczne punkty do głosowania). Drugi z kandydatów, reprezentujący „konstruktywną opozycję”, sowiecki „deputowany ludowy” Walerian Adwadze uzyskał 8,2% poparcie – jego „konstruktywność” okazała się być niewłaściwą, bowiem przed wyborami Gamsachurdia zarzucił mu współpracę z centralą KGB w Moskwie (w jego ochronie byli m.in. zwolnieni ze służby czekiści), co w dużym stopniu musiało wpłynąć na skalę jego poparcia –, zaś Mikeladze i Natadze odpowiednio około 1,8 oraz 1,2% (pozostali dwaj poniżej 1%).
Taki wynik nie pozostawiał wątpliwości co do formalnego uznania Gamsachurdii przez Gruzinów za swojego wodza. Na swojej pierwszej konferencji prasowej po ogłoszeniu go „prezydentem Republiki Gruzji”, zadających mu tzw. niewygodne pytania dziennikarzy RFE/RL oraz Wall Street Journal Gamsachurdia określił mianem „narzędzi Kremla”, jednego z nich nazywając dodatkowo prowokatorem i każąc mu ją opuścić (źródło tej informacji nie podaje jakie były owe pytania). Krytykując Gorbaczowa za „kontynuację polityki imperialnej Lenina i Stalina” oraz dziękując USA „za pierestrojkę”, zaoferował też swoje pośrednictwo w negocjacjach dotyczących kwestii Górskiego Karabachu.
*
Początek czerwca zaznaczył się wzrostem natężenia walk w okolicach Cchinwali. Według „ministerstwa spraw wewnętrznych Republiki Gruzji” do regionu przybyła duża grupa uzbrojonych bojówek z „autonomicznej” Osetii Północnej, przedtem biorących udział w starciach u siebie z separatystami inguskimi (20 czerwca proklamowali oni „Republikę Inguszetii” jako część składową „Federacji Rosyjskiej”). Nieciekawie rozwijała się też sytuacja w „autonomicznej” Abchazji, gdzie w tym czasie gospodarka była już praktycznie sparaliżowana, a liczba sowieckich wojsk, które miały tam swoje bazy, wciąż się zwiększała. W opublikowanym w tym czasie w „Literackiej Gruzji” wywiadzie, lider abchaskiego „frontu ludowego” Sergej Szamba zapowiedział przystąpienie „autonomicznej” Abchazji do „odnowionego” ZSRS, stwierdzając też, że narodowców abchaskich „prawo do autonomii” już nie zadowala.
12 czerwca Gamsachurdia wystąpił z orędziem do „ludu Gruzji”, w którym oświadczył, że najbardziej niezbędną rzeczą dla przezwyciężenia trudności „niepodległej Gruzji” jest „jedność społeczeństwa i zgoda obywatelska”. Było to jednak mało wiarygodne po tym, gdy dał się powszechnie poznać jako nieprzejednany przeciwnik narodowców prezentujących inną postawę i poglądy niż on sam. Tym bardziej, że do historii przechodziła też jedność jego własnej formacji politycznej.
Proces erozji koalicji „okrągłostołowców-wolnościowców” zapoczątkowany został wspomnianą już secesją z niej „monarchistów”, a następnie części aktywistów Towarzystwa Ilii Prawego. Wkrótce potem nastąpił dodatkowo ją osłabiający kwietniowo-majowy konflikt dwóch frakcji „Okrągłego Stołu – Wolnej Gruzji” w „autonomicznej” Adżarii, gdzie mianowany za sprawą Gamsachurdii „pełniący obowiązki przewodniczącego najwyższego sowietu” Asłan Abaszydze – wówczas także „wiceprzewodniczący rady najwyższej Republiki Gruzji”; przedtem, w latach 1981-84 sekretarz „komitetu wykonawczego” kompartii w Batumi, a w latach 1984-89 „minister usług konsumenckich” Adżarskiej SSR; w przyszłości głośny lider „niezależnej” Adżarii – zastrzelił grożącego mu bronią oponenta/konkurenta (pomimo postawienia mu zarzutu morderstwa, proces się nie odbył). Wreszcie, na początku czerwca doszło do kolejnego sporu aktywistów „okrągłostołowej” koalicji w Marneuli na tle oskarżeń wobec tamtejszego „prefekta”, który zakończył się dwa miesiące później „debatą parlamentarną” pomiędzy Gamsachurdią a broniącymi „prefekta” liderami Towarzystwa Meraba Kostawy, w efekcie której, po osobistych atakach ze strony „prezydenta Republiki Gruzji”, grupa ta opuściła szeregi „okrągłostołowo-wolnościowej” koalicji. Nie powinno nikogo dziwić, że zostali oni nazwani przez Gamsachurdię zdrajcami. Nie powinno też dziwić, że praktycznie wszyscy, którzy przestali być jego sojusznikami, stawali się potem jego zaciekłymi przeciwnikami.
W pierwszej dekadzie lipca Gamsachurdia usiłował załagodzić rosnące napięcie w „autonomicznej” Abchazji, występując w Suchumi przed tamtejszą „radą najwyższą”. Mówiąc na początek, że aspiracje Abchazów są zrozumiałe, stwierdził następnie, że secesja ich domeny z „Republiki Gruzji” jest niemożliwa, bowiem „cement łączący Abchazję z całą Gruzją jest tak mocny, że nie może go zniszczyć żadna siła zewnętrzna ani wewnętrzna”. Kontynuując swoją „aktywność dyplomatyczną” niebawem spotkał się w Tbilisi z azerbejdżańskim gensekiem i „głową państwa” Ajazem Mutalibowem, a pod koniec miesiąca z Lewonem Ter-Petrosjanem – „przewodniczącym najwyższego sowietu”, „suwerennej”, Armeńskiej SSR. W obu przypadkach usiłował nawiązać współpracę, która pozwoliłaby mu działać przeciwko sowieckiej centrali w sojuszu, tak jak to było w sowieckich republikach bałtyckich.
*
W tym czasie w Moskwie, Szewadnadze wzorem Jelcyna porzucił sowiecką kompartię (ten jak wiadomo zrobił to rok wcześniej), ogłaszając inicjatywę stworzenia „ruchu reform demokratycznych”. Oczywiście, także w jego przypadku nie oznacza to, że przestał być komunistą, lecz to, że przystąpił do realizacji kolejnego zadania. Nadchodził bowiem czas „puczu moskiewskiego”, który zaowocował formalnym „rozpadem” ZSRS i były gruziński gensek-czekista nie tyle nie chciał być kojarzony z coraz bardziej skompromitowaną organizacją, co wskazać kierunek na przyszłość. Pierestrojka nie ograniczała się bowiem do bloku komunistycznego – miała swój światowy cel. Był to już czas „przebudowy” całej Europy – utworzenia Unii Europejskiej.
Opracowaniem jej zasad ideowych od dziesięcioleci zajmowała się marksistowska tzw. szkoła frankfurcka (Institut für Sozialforschung), a europejscy komuniści bardzo aktywnie w tym uczestniczyli, czego symbolem jest postać ich włoskiego reprezentanta Altiero Spinelli – uznanego obecnie za najważniejszego „ojca założyciela” UE, który w tzw. manifeście z Ventotene z 1941 roku zamieścił zdanie, że „prawdziwą demokrację zaprowadzi dopiero dyktatura partii rewolucyjnej”, co miało się zrealizować za sprawą „silnego” wspólnotowego rządu federalnego – jak widać, de facto jest to koncepcja związku sowieckiego Europy; główną siłą kreującą dziś ideologię UE jest złożona w znacznej liczbie z ultra-lewicowców i „byłych” komunistów Spinelli Group. Latem 1991 roku należało jedynie nadać właściwy impuls, aby opracowany już proces uruchomić – jak wiadomo nastąpiło to na początku lutego 1992 roku w formie traktatu z Maastricht –, i można sądzić, że Szewardnadze właśnie o to chodziło. Europejski „demokratyczny” bolszewizm był już w zasięgu ręki.
*
Do chwili „puczu moskiewskiego” lato 1991 roku przebiegało w „Republice Gruzji” spokojnie, o ile można tak określić sytuację w okolicznościach militarnej konfrontacji w Osetii Południowej, ciągłych wieców, demonstracji i strajków na tle ekonomicznym, a także podziału w Kongresie Narodowym Gruzji, z którego po krytyce za zbyt mało pryncypialną postawę wobec działań Gamsachurdii i „rady najwyższej” wystąpił Cereteli wraz ze swoją Partią Narodowej Niepodległości Gruzji. Tuż przed „puczem” doszło do ogłoszonej 17 sierpnia dymisji Sigua, który wg swojego oficjalnego przekazu zbyt natarczywie domagał się od Gamsachurdii decyzji w kwestii rozpoczęcia „reformy gospodarczej”, choć w wywiadzie udzielonym 31 lipca twierdził jeszcze optymistycznie, że tragiczna sytuacja ekonomiczna niebawem się poprawi. Obok grupy narodowców z Towarzystwa Rustaweli, wraz z nim „okrągłostołowców-wolnościowców” opuścił Chosztaria.
W momencie ogłoszenia „puczu moskiewskiego” Gamsachurdia przebywał w Kazbegi. Wróciwszy natychmiast do Tbilisi wezwał do „utrzymania pokoju, porządku i dyscypliny”. Nie poparł „puczu”, ale też nie potępił go publicznie i nie wezwał do stawiania oporu, jak to zrobili jego bałtyccy odpowiednicy oraz przywódca „Republiki Mołdowy”. Jego odezwa, sygnowana wspólnie z „rządem” i „prezydium rady najwyższej”, wzywała do zachowania „pokoju obywatelskiego i stabilności politycznej”, a w szczegółach do „kontynuowania pracy, wypełniania obowiązków służbowych, nie poddawania się prowokacjom i nie dopuszczania do samowolnych działań”. Jak ustalił jeden z historyków „postsowieckiej” Gruzji Giorgi Arkania, w tym czasie w Tbilisi obecny był już zastępca sowieckiego „ministra obrony” Jazowa generał armii Władimir Szuraliow, a jedna z jednostek tbiliskiego garnizonu Zakaukaskiego Okręgu Wojskowego armii sowieckiej przejęła kontrolę nad tamtejszym lotniskiem oraz dworcem kolejowym.
Na spotkaniu z Gamsachurdią i „przewodniczącym rady najwyższej Republiki Gruzji” Akaki Asatiani, Szuraliow oraz dowódca Zakaukaskiego Okręgu Wojskowego generał-pułkownik Walerij Patrikiejew zażądali od nich m.in. rozwiązania wszystkich „formacji paramilitarnych”, który to warunek został zawarty w drugim artykule „dekretu” komitetu „puczystów” ГКЧП i dotyczył także Gwardii Narodowej Gruzji. Po tym gdy dwaj sowieccy generałowie zagrozili jej likwidacją przy użyciu siły w razie niespełnienia tego żądania, Gamsachurdia się na to zgodził, podejmując w ten sposób dialog z „puczystami” i tym samym uznając ich „legalność” w odniesieniu do „Republiki Gruzji”, podobnie jak dotychczas uznawał „legalność” ekipy Gorbaczowa, przekazując mu swoje oświadczenia (wspomniany artykuł „dekretu” ГКЧП zawierał frazę „których działalność jest sprzeczna z konstytucją i prawem ZSRS”). Nie była to więc już „droga litewska”, tym bardziej, że dodatkowo kilka z „prorządowych” gazet opublikowało tekst owego „dekretu”. Był to jak wiadomo wyreżyserowany spektakl i trudno jest z przekonaniem stwierdzić, że przywódca „Republiki Gruzji” w nim świadomie uczestniczył (w oświadczeniu z następnego dnia stwierdził m.in., że „nie jest jasne, czy jest to prawdziwy zamach stanu, czy tylko zmowa lub przedstawienie”), lecz spowodowało to na miejscu konsekwencje, które doprowadziły ostatecznie do zastąpienia go przez Szewardnadze.
Tego samego dnia Gamsachurdia ogłosił „dekret w sprawie reorganizacji wojsk wewnętrznych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych – Gwardii Narodowej”, zmieniający status tej formacji zbrojnej na „milicję specjalnego przeznaczenia”, likwidujący stanowisko jej dowódcy i przekazujący ją w zarząd „wiceministra spraw wewnętrznych”, a także rozbrajający ją do poziomu uzbrojenia innych jednostek tegoż „ministerstwa” (broń lekka). Gdy informacja ta dotarła do Kitowani, ten wypowiedział posłuszeństwo i z ok. 15-tysięczną jednostką wycofał się do bazy w okolicy Kaspi w dolinie Rkoni, u podnóża pasma górskiego Trialeti – jak twierdził wkrótce potem, było to w ramach zaplanowanych ćwiczeń, a także wynikało z jego chęci ratowania jednostki. Pewna liczba dowódców Gwardii Narodowej nie przyłączyła się jednak do niego, wybierając lojalność wobec Gamsachurdii, co w niemałym stopniu osłabiło tę militarną formację.
Już po „upadku puczu” Gamsachurdia bronił się przed zarzutami dotyczącymi jego działań odnośnie sztandarowej siły zbrojnej „niepodległej Gruzji”, której przysięgę nie tak dawno w pompatycznych okolicznościach odbierał, i której był inicjatorem i zwierzchnikiem, m.in. twierdzeniem, że „reorganizacja” była planowana znacznie wcześniej. Nie dodał jednak, że podobnie było z „puczem moskiewskim”.
*
Gdy już było wiadomo, że w Moskwie sytuacja zmienia się na korzyść Jelcyna i jego „sił demokratycznych”, 20 sierpnia Gamsachurdia ogłosił apel w którym wezwał „rządy krajów zachodnich, przede wszystkim Stanów Zjednoczonych Ameryki do natychmiastowego i pilnego uznania de facto i de iure niepodległości (…) republik, w tym Gruzji, oraz nawiązania z nimi stosunków dyplomatycznych w celu ochrony zdobyczy prawdziwie demokratycznych reform w tych krajach”.
Jak wiadomo, główni adresaci tego wezwania uczynili to dwa tygodnie później w odniesieniu do „niepodległych” Litwy, Łotwy i Estonii, lecz „niepodległą” Gruzję uznali dopiero po „rozwiązaniu” ZSRS, a stosunki dyplomatyczne ustanowili z jej władzami po powrocie Szewardnadze, który jak wiadomo, tego dnia osobiście „bronił demokracji” u boku Jelcyna na wiecu przed „radą najwyższą Federacji Rosyjskiej”, stojąc na balkonie jej budynku w towarzystwie m.in. żony Sacharowa. Najwyraźniej wszystko było zawczasu ustalone na poziomie wzajemnych relacji Moskwa-Waszyngton. Wobec kompromisowej postawy Gamsachurdii (jak twierdzili jego zwolennicy), póki co dążącego do nie zaostrzania konfliktu, Kitowani szybko zyskał duże uznanie, jako ten, który przeciwstawił się „puczystom”.
Zdecydowanie krytyczne stanowisko wobec działań „prezydenta Republiki Gruzji” ogłosili natychmiast jego zdeklarowani już przeciwnicy, w tym Czanturia, Cereteli oraz Sigua, któremu przejście do opozycji zabrało jedynie kilka dni. Wkrótce po „upadku puczu” doszło do pierwszego spięcia, gdy „minister spraw wewnętrznych” Chabuliani zażądał rozbrojenia się zbuntowanych oddziałów Kitowani w ciągu 24 godzin, grożąc konsekwencjami karnymi. Przyłączył się do niego Patrikiejew, który w odpowiednim czasie poparł Jelcyna (prawdopodobnie stało się to 20 sierpnia, gdy uczyniła to większość sowieckich dowódców okręgów sił zbrojnych), dając im na to kilka dni. Początkowo Kitowani usiłował jakoś ułożyć się z Gamsachurdią, nie deklarując otwarcie swojej niesubordynacji i odcinając się od jego zdecydowanych przeciwników z partii Czanturii, którzy go do tego wzywali. Ten jednak nie zamierzał mu wybaczać zniewagi.
W międzyczasie doszło do kolejnego rozłamu wśród nacjonalistów-”okrągłostołowców-wolnościowców” na tle niedawnych działań Gamsachurdii, a jednym z jego nowych przeciwników ogłosił się Natadze. W tym też czasie, do bazy Kitowani przybył jeden z dawnych dowódców Mchedrioni Giga Arweladze, który po tym, gdy w lutym udało mu się uniknąć aresztowania, wyjechał do sowieckiej Rosji, skąd starał się o uwolnienie swojego szefa. Ponieważ nie przyniosło to pożądanego efektu, w zamian za pomoc w realizacji tego celu na miejscu zaproponował Kitowani wsparcie ze strony pozostałych na wolności „jeźdźców-ratowników”. Być może z tego powodu, 26 sierpnia zarządcy „Republiki Gruzji” przywrócili poprzedni status formacji gwardzistów, jednocześnie wzywając zbuntowaną jednostkę do powrotu do koszar, aby odzyskać nad nią kontrolę. Nie udało im się to, co mogło oznaczać, że porozumienie pomiędzy Kitowani i Arweladze/Joseliani zostało już zawarte. Niezależnie od tego, dwa dni później utworzyli oni „ministerstwo obrony Republiki Gruzji”.
Tego samego dnia gruzińska „rada najwyższa” ogłosiła też wykładnię tego co wydarzyło się w Moskwie, w specjalnej „uchwale w sprawie politycznej oceny wydarzeń z 19-21 sierpnia 1991 r.” określając je „próbą zamachu stanu w ZSRS”. Ogłoszono też delegalizację gruzińskiej kompartii wraz z jej osetyjskimi i abchaskimi oddziałami, których zarządcy otwarcie poparli „pucz moskiewski” (trudno jednak powiedzieć to samo o Mikeladze i jego gruzińskich towarzyszach – prezentowali oni stanowisko analogiczne do Gamsachurdii, czyli niejednoznaczne). O ile zakaz funkcjonowania struktur „niezależnej” gruzińskiej kompartii miał niewiele znaczący rezultat w „Republice Gruzji” ze względu na jej nikłe już poparcie i słabość organizacyjną – miała ona jednak swój majątek, w tym sporą liczbę nieruchomości, oraz 64 „deputowanych” –, to samo w odniesieniu do struktur abchaskich i osetyjskich nie miało już żadnego skutku. Należy jednak odnotować, że formalnie był to moment „upadku komunizmu” w sowieckiej Gruzji. Już trzy lata później „zjednoczona KPG” wznowiła swoją działalność, którą kontynuuje do dziś, póki co mając mało znaczące wpływy.