Najbardziej chyba „zasłużony” na tzw. Zachodzie „rosyjski” wor w zakonie – w USA czekałoby go 350 lat więzienia – Siemion „Siewa” Mogilewicz urodził się w Kijowie, rok po II Wojnie Światowej. Jak informuje raport FBI z sierpnia 1996 roku, z którego treści pochodzi gros poniższych informacji, wyrósł na sowieckiej Ukrainie (m.in. studiował we Lwowie) i tam rozpoczął swoją karierę w jednej z sowieckich zorganizowanych grup przestępczych („gang Ljuberc”). Zaczynając od handlu walutą na kijowskim dworcu kolejowym, pod czujnym okiem КДБ zgłębiał tajniki „obrotu środkami finansowymi” – w owym czasie „służby bezpieczeństwa” w pełni kontrolowały ten proceder w całym „bloku socjalistycznym”. Dysponując odpowiednimi kwotami pieniędzy, m.in. skupował za bezcen majątek emigrujących do Izraela sowieckich Żydów. Był na tyle zdolny, że we wczesnych latach 80. jego grupa została „afiliowana” przy tworzącej się wówczas Bratwie Sołncewskiej – moskiewskie Sołncewo było znaną dzielnicą „cinkciarzy”.
Pod koniec lat 80. Mogilewicz przeniósł się do „ludowej” Polski, a w 1989 roku na „liberalizujące się” w szybkim tempie „ludowe” Węgry, gdzie znalazł sobie wygodną przystań na przełomowe lata „transformacji ustrojowej” w tzw. demoludach. Dobrze wykorzystał koniunkturę. Na początku 1991 roku był już właścicielem kilku klubów nocnych w Budapeszcie oraz w Pradze, będących bazą dla prowadzonej tam działalności kryminalnej. Dzięki temu, wkrótce rozszerzył swoją aktywność poza „blok socjalistyczny”. Jeszcze w tym samym roku został właścicielem spółki Arigon Ltd., utworzonej przez sowietów w 1990 roku (spółką-matką była Arbat International z siedzibą w Moskwie) i zarejestrowaną na brytyjskiej wysepce Alderney (Channel Islands). Gdy ZSRS „przestał istnieć”, Mogilewicz poszerzył profil swojej aktywności i został „międzynarodowym inwestorem”, tworząc na „postkomunistycznych” Węgrzech firmę zajmującą się spekulacjami – YBM Magnex (oficjalnie handlującą magnesami). Niebawem utworzono jej ukraiński oddział w Kijowie, a kilka lat później miała ona już swoją filię w amerykańskiej Pensylwanii. W ten sposób, prymitywni kryminaliści z „raju krat”, wraz z jego „rozpadem” zamienili się w „ludzi światowego biznesu”.
W 1993 roku Mogilewicz skonsolidował swoje aktywa. Centralnym elementem operacji finansowych jego organizacji stała się wspomniana Arigon Ltd., która handlowała produktami rafineryjnymi i petrochemicznymi, i której głównymi klientami były „państwowe” firmy z „postsowieckiej” Ukrainy – przede wszystkim zarządca i operator krajowej sieci kolejowej Ukrzaleznica. W załatwieniu kontraktów w sektorze energetycznym niezwykle pomocny okazał się odpowiedni ukraiński minister, a w formie bonusu, inna spółka Mogilewicza uzyskała lukratywną koncesję na ubezpieczanie turystów odwiedzających ten kraj. Kilka lat później, Mogilewicz stał się czołową postacią spółki RosUkrEnergo – jej udziałowcem poza „rosyjskim” Gazpromem był ukraiński „oligarcha” Firtasz, który po latach przyznał, że aby wejść na „rynek gazowy” potrzebował na to zgody Mogilewicza – która kontrolowała dostawy gazu z „postsowieckich” krajów Azji Środkowej na „posowiecką” Ukrainę oraz do „postkomunistycznych” krajów europejskich. „Król czerwonej mafii” nie zaniedbywał także „postkomunistycznych” Węgier oraz „postkomunistycznych” Czech i Słowacji, w tym pierwszym przypadku sektora militarnego, dzięki czemu został bezpośrednim właścicielem głównych zakładów węgierskiego przemysłu zbrojeniowego.
Wymienione powyżej kraje oplatała sieć ludzi Mogilewicza, w rodzaju praskiego rezydenta Aleksieja „Hydraulika” Aleksandrowa – głównego „negocjatora” organizacji, operującego w budapesztańskiej centrali Siergieja Maksimowa (dzięki dokonanemu przez niego transferowi 3,8 miliarda dolarów z londyńskiej firmy Balchug Ltd., Mogilewicz został właścicielem węgierskiego przemysłu zbrojeniowego), kierującego oddziałem handlującym bronią Igora Tkaczenko, zarządzającego kijowską firmą ubezpieczeniową Islama „Tatara” Karimowa oraz dobrego znajomego Mogilewicza z czasów „cinkciarskich” – jednego z czołowych ukraińskich „przedsiębiorców” i zarządców Ukrzaleznicy, Wachtanga Ubriji (FBI uzyskało jego fotografię z marca 1994 roku, wykonaną na mityngu w Dallas, podczas zbiórki funduszy na kampanię wyborczą partii republikańskiej). Są to jedynie przykłady wybrane z tekstu raportu FBI, gdzie nazwisk i informacji jest znacznie więcej.
Po sukcesach w krajach „postkomunistycznych” i na „postsowieckiej” Ukrainie, Mogilewicz rozpoczął „podbój” rynków zachodnich. Przygotowania do tego trwały od czasu „rozpadu” ZSRS, o czym świadczyć mogą jego wizyty w Los Angeles, które zainaugurował w maju 1992 roku (miał obywatelstwo izraelskie i mógł łatwo uzyskać wizę umożliwiającą mu tymczasowy pobyt w USA). Niebawem jego organizacja powiększyła o takie persony w USA, jak zarządzający międzynarodowymi operacjami finansowymi YBM Magnex Inc. Igor Fisherman – wykształcony matematyk (były wykładowca politechniki w Saratowie) i niedawny konsultant nowojorskiego Chase Manhattan Bank, kolejny wiceprezes YBM Magnex Inc., Jakob Bogatin – rezydujący w Filadelfii specjalista w zakresie metalurgii (doktorat), który wyemigrował do USA w 1987 roku, oraz działający w Los Angeles, krewny i główny „lejtnant” Mogilewicza – Władimir Berkowicz. Ponownie, są to jedynie wybrane z tekstu raportu FBI przykłady.
Zasadnicza działalność organizacji Mogilewicza w USA koncentrowała się na „praniu” dużych kwot pieniędzy – trzy lata po sformułowaniu tego raportu FBI, w USA wybuchła głośna afera, dotycząca „prania” pieniędzy „rosyjskiej mafii” w Bank of New York. W transakcjach wykorzystywane były banki szwedzkie, amerykańskie, brytyjskie i szwajcarskie, a wspólnikami w „interesach” Mogilewicza byli dobrze znani baronowie „postsowieckiego” worowskiego mira: Wiaczesław „Japończyk” Iwankow, szefowie „Braci Sołncewskiej” Sergiej Michajłow i Wiktor Awierin, rezydujący od kilku lat na Zachodzie (Izrael, USA, Włochy) Monia „Mandel” Elson oraz Uzbek Alimżan „Tajwańczyk” Tochtachunow. W przypadku ich wszystkich, jedno jest pewne: nie osiągnęliby swoich pozycji bez udziału sowieckich oraz „postsowieckich” czekistów i należy przyjąć, że byli przez nich stale nadzorowani. Działali w porozumieniu z nimi i często wykonywali zlecone im zadania. Wykorzystywanie kryminalistów przez czekistów, zarówno w czasach sowieckich – początki tego zjawiska sięgają lat 20. ubiegłego wieku – jak i „postsowieckich”, to rzecz powszechnie znana i potwierdzona.
W raporcie FBI na temat Mogilewicza i jego organizacji zawarta jest też informacja o tym, że w dniach od 10 do 19 października 1995 roku, w Tel Awiwie odbyła się „konferencja” szefów „rosyjskich mafii”, wśród których, oprócz niego, nie zabrakło też czołowych postaci Bratwy Sołncewskiej. Równie ważną, o ile nie najważniejszą postacią „szczytu” był jego gospodarz, wspomniany już w tekście przy okazji informacji o „wypompowaniu” finansów KPZS oraz „wyboru” Krawczuka na pierwszoplanową postać „postsowieckiej” Ukrainy, Birsztajn. Spotkanie odbyło się w jego biurze, ulokowanym w prestiżowym „centrum diamentowym” w dystrykcie Ramat Gan, a jego głównym tematem był „podział interesów” na terytorium „postsowieckiej” Ukrainy. Po przejęciu stanowiska od jej „ojca-założyciela”, od ponad roku, prezydentem tego pierestrojkowego tworu był inny dobry znajomy Birsztajna, Kuczma (byli nimi także prezydenci „postsowieckiej” Republiki Mołdowy i „postsowieckiego” Kirgistanu – Mircea Snegur i Askar Akajew). Dzięki temu i wcześniejszym działaniom pod parasolem Krawczuka, Birsztajn był wówczas głównym rozgrywającym na terytorium drugiego co do znaczenia „postsowieckiego” tworu państwowego. Wszystko odbywało się w zawczasu zorganizowanym sowieckim kręgu. Tak to wykuwały się „postsowiecka niepodległość” i „postsowiecka gospodarka”.
O tym jak to wpłynęło i wpływa na świat, świadczy m.in. sporządzony w czerwcu 2007 roku raport jednego z wydziałów federalnego urzędu policji szwajcarskiej. Według zawartych w nim informacji, w na wpół „postkomunistycznych” Niemczech – połączenie wolnego, a przy tym w bardzo dużej skali współpracującego z „blokiem socjalistycznym” państwa niemieckiego z komunistycznym tworem nie mogło nie poskutkować jego transformacją w kierunku, który wyznaczyli sowieci – „rosyjscy” czekiści oraz pozostające w kontakcie z Moskwą grupy przestępcze, od wczesnych lat 90. stopniowo przejmowali kontrolę nad gospodarką. Raport ten stworzono 15 lat temu i można sobie wyobrazić, jak sprawy mają się obecnie (gdy piszę ten tekst, widać to dużo wyraźniej – w związku z trwającą wojną ukraińską). Nie inaczej jest zapewne w samej Szwajcarii. Odnosząc się do własnego państwa, autorzy raportu prezentują godną pochwały szczerość. Konstatują, że stwarza ono doskonałe warunki do jego penetracji przez „postsowieckie” służby specjalne i grupy przestępcze, zwracając przy tym uwagę na „nie najwyższy poziom kompetencji krajowej policji oraz służb specjalnych”. Według nich, Szwajcaria „jest w centrum uwagi rosyjskich służb specjalnych”. Biorąc pod uwagę te zgodne z prawdą spostrzeżenia („rosyjskich” powinno być ujęte w cudzysłów), dziwi przy tym, że autorzy raportu nie widzą związku z faktem, że przed „upadkiem komunizmu”, to samo dotyczyło zarówno sowieckich, jak i pozostałych, komunistycznych „służb specjalnych”. Odzwierciadla to największą słabość Zachodu. Jest nią słabość do komunizmu.