Część 5 (sierpień 1989-marzec 1990)
kwiecień – czerwiec 1990
Wiosna 1990 roku nie przyniosła pomyślnych zdarzeń dla litewskich „pierestrojkowców-niepodległościowców”, pomimo tego, że jej początek mogli uznać za udany, co podkreślił zorganizowany 7 kwietnia, ok. 300-tysięczny wiec w wileńskim Vingio parkas. Uczestniczyli w nim także przedstawiciele organizacji litewskich Polaków – ZPL, która 17 marca formalnie poparła „słuszne dążenia narodu litewskiego do kształtowania samodzielnego i niepodległego Państwa Litewskiego” i której lider, przed wspomnianym wiecem zaapelował w telewizji o poparcie przez Polaków litewskiej „niepodległości”. Były to jednak „miłe złego początki”, bowiem sowieci przygotowywali się już do wprowadzenia blokady ekonomicznej wobec „odtworzonej Republiki Litewskiej”. Zanim do niej doszło, 13 kwietnia Moskwa postawiła ultimatum, żądając od zarządców „byłej” LTSR poniechania deklaracji „niepodległości” i przywrócenia ważności „konstytucji” ZSRS oraz sowieckiej Litwy. Trzy dni później (ulimatum postawiono w przeddzień Wielkanocy), Prunskienė wysłała telegram do Gorbaczowa i „premiera” ZSRS Nikołaja Ryżkowa, domagając się rozpoczęcia negocjacji z sowiecką centralą. Nie zaoferowała w nim jednak żadnych ustępstw w kwestii proklamowanej miesiąc wcześniej „niepodległości”, zamiast tego podkreślając podmiotowość „Republiki Litewskiej” we wzajemnych stosunkach z Moskwą.
17 kwietnia rano, litewski „rząd” otrzymał telegram od dyrektora gazociągu „Zapadtrans” w Mińsku, z informacją o znacznym ograniczeniu dostaw gazu do „Republiki Litewskiej”. W ciągu dnia poinformowano z kolei o remoncie pierwszego bloku reaktora w zarządzanej i obsługiwanej głównie przez Rosjan elektrowni atomowej w Ignalinie, podczas gdy drugi blok był właśnie remontowany i do maja miał pozostać wyłączony (wobec zaniechania rozbudowy elektrowni w efekcie protestów z 1988 roku miała ona dwa reaktory), zaś wieczorem nadeszła informacja o otoczeniu przez sowiecką armię stacji przesyłowej ropy naftowej w Birżach. Następnego dnia dostawy surowca do rafinerii w Możejkach zostały wstrzymane, a dostęp cudzoziemców na terytorium republiki znacznie ograniczony. W „Republice Litewskiej” wybuchła panika, tworzyły się gigantyczne kolejki po paliwo. „Pierestrojkowcy-niepodległościowcy” usiłowali zapanować nad sytuacją i pokrzepiać Litwinów, co najlepiej wyraziła Prunskienė stwierdzając, że skoro Kreml usiłuje zniszczyć gospodarczo „Republikę Litewską”, to uznaje jej państwowość i traktuje ją jako oddzielny kraj. Rzecz jasna było to jedynie tzw. chciejstwo i poza zwyczajowymi apelami o „dialog”, żaden z liczących się rządów na świecie, bez przyzwolenia Moskwy nie zamierzał zmieniać swojej postawy wobec litewskiej „państwowości” (w sukurs sowieckim władzom przyszły rządy zachodnioniemiecki oraz francuski, nalegając na zawieszenie litewskiej deklaracji „niepodległości”, a następnie podjęcie rokowań z Kremlem). Ważniejsze dla tzw. wolnego świata było bowiem wspieranie ekipy Gorbaczowa w obliczu niezbyt odległego w czasie „zjednoczenia Niemiec” oraz reagowanie na to co dzieje się w „bałkańskim kotle narodów”, gdzie sytuacja polityczna była bardzo niestabilna (przede wszystkim w „socjalistycznej” Jugosławii, w której coraz bliżej było do jej podziału i wojny domowej; jak wiadomo w grudniu 1990 roku Gorbaczowa uhonorowano pokojową nagrodą Nobla).
20 kwietnia sowiecka armia zajęła kolejne budynki w Wilnie, tym razem jedną z głównych drukarń. Około 30 osób, które zabarykadowały się w środku i broniły wejścia, zostało mocno poturbowanych. Wobec faktycznej bezsilności, litewskim „pierestrojkowcom-niepodległościowcom” pozostało jedynie powołać „sztab kryzysowy”, którym pokierował Brazauskas, utworzyć fundusz „antyblokadowy” oraz organizować wiece i akcje protestacyjne. Mobilizacja Litwinów w sprzeciwie wobec blokady poskutkowała m.in. aktem samospalenia mieszkańca Ażarele k. Kowna Stanislovasa Žemaitisa, dokonanym 26 kwietnia w centrum Moskwy, na placu przed Teatrem Bolszoj. Jego pogrzeb 30 kwietnia zgromadził tłumy w Wilnie i Kownie, a publiczne kondolencje, zawierające stosowne oskarżenia wobec Moskwy, złożyli rodzinie Landsbergis, Juozaitis i Terleckas, który podczas wileńskich uroczystości w archikatedrze niósł trumnę z ciałem zmarłego, a także inne ważne osobistości „Republiki Litewskiej”. Poza tak dramatycznymi wydarzeniami, blokada miała też inne efekty. W jej trakcie ogromnie rozkwitł „czarny rynek” (na Łotwę i Białoruś oraz do Kaliningradu bez większego problemu można było przedostać się samochodem), a przy okazji rozwinął się „sektor prywatny”, w postaci znacznej liczby „spółek”.
Jak łatwo było przewidzieć, do problemów ekonomicznych doszły wkrótce wewnętrzne problemy polityczne. Na początek bunt podnieśli coraz bardziej nastawieni na separatyzm litewscy Polacy i to nie tylko komuniści-”internacjonaliści”, w owym czasie forsujący intensywnie sowiecką „wschodniopolskę” z rzekomym poparciem Gorbaczowa i Jaruzelskiego. 27 kwietnia, w Solecznikach, sterowany przez polskich nacjonal-komunistów rejonsowiet potwierdził swoją „uchwałę” sprzed siedmiu miesięcy o utworzeniu „polskiego rejonu narodowo-terytorialnego”. Następnego dnia dali o sobie z kolei znać litewscy komuniści-”internacjonaliści” tworzący „litewską partię komunistyczną na platformie KPZS”, którzy jako swoją odpowiedź na „zamach stanu w LTSR” utworzyli „kongres komitetów obywatelskich” – zalążek przyszłego „komitetu ocalenia narodowego”. W połowie maja Polacy z rejonu solecznickiego wykonali następny krok i ogłosili, że w tej części kraju obowiązuje jedynie „konstytucja” ZSRS oraz połączona z nią, niezmieniona „konstytucja” sowieckiej Litwy i zaapelowali o powołanie polskiego regionu autonomicznego wewnątrz sowieckiej Litwy. Przyjęte „uchwały” i nazewnictwo w oczywisty sposób podważały litewską „niepodległość” i marcowe decyzje „rady najwyższej”. Nic zatem dziwnego, że 24 maja ponownie ogłosiła ona nieważność „uchwał” polskich separatystów, tym razem już w imieniu „Republiki Litewskiej”. Nie powstrzymało to jednak, także złożonego w większości z Polaków, „samorządu” rejonu wileńskiego, który tego samego dnia powtórzył decyzje rejonsowietu solecznickiego w kwestii pozostania w ZSRS, proponując przeprowadzenie „referendum” dotyczącego autonomii. W powstałym konflikcie, wobec niewywiązania się litewskich „pierestrojkowców-niepodległościowców” z danych w styczniu obietnic odnośnie uznania odrębności narodowej Polaków, ZPL w większości stanął po stronie autonomistów. Także w maju, swoje aktywne działania wznowiło Единство, skupiające większość mieszkających w „Republice Litewskiej” Rosjan, które zorganizowało w Wilnie kilkutysięczną „anty-niepodległościową” demonstrację, popierając też separatystyczne dążenia litewskich Polaków.
17 maja Prunskienė udała się do Moskwy i spotkała się z Gorbaczowem oraz Ryżkowem, którzy postawili sprawę jednoznacznie, podtrzymując kwietniowe ultimatum. Pięć dni później, litewska „rada najwyższa” ogłosiła rezolucję, w której „na okres negocjacji” zawiesiła „działania stanowiące przedmiot sporu”, podtrzymując jednak swoją deklarację „niepodległości” (kolejna rezolucja była „apelem do świata”, w którym blokadę określono mianem „agresji ekonomicznej”). Moskwa jednak oczekiwała czegoś więcej. Litewskim „pierestrojkowcom-niepodległościowcom” niewiele pomogło „uznanie” udzielone 31 maja „Republice Litewskiej”, przez dążący do „suwerenności”, mołdawski „najwyższy sowiet”. Był to jedynie gest.
Zanim doszło do spełnienia żądań Kremla, 1 czerwca ponownie dali o sobie znać polscy autonomiści, którzy zorganizowali swój „zjazd” w Zawiszańcach nieopodal Jaszunów. W ogłoszonej podczas niego deklaracji, zarzucili zarządzającym „Republiką Litewską” m.in. dyskryminowanie mniejszości polskiej, domagając się „naprawienia krzywd” poprzez zjednoczenie jej w autonomicznej jednostce terytorialnej na Wileńszczyźnie (władze „Republiki Litewskiej” planowały w owym czasie wprowadzić nowy podział administracyjny kraju). Nacjonaliści litewscy uznali te działania za wrogie i inspirowane przez Moskwę. Poza tym nie mogli jednak wiele zdziałać, o ile liczyli się z możliwymi, znacznie większymi problemami. Kremlowscy komuniści wciąż bowiem nie przejawiali chęci dialogu z litewskimi „pierestrojkowcami-niepodległościowcami” i gotowi byli wykorzystać dążenia Polaków na znacznie większą skalę. Blokada wciąż trwała, a armia sowiecka nadal „ochraniała” budynki w Wilnie, gotowa do dalszych działań.
W takich okolicznościach, litewscy „pierestrojkowcy-niepodległościowcy”, głównie za sprawą Prunskienė, zdecydowali się ogłosić moratorium na zadeklarowaną „niepodległość”. Wobec oporu nacjonalistów, na których stronę przeszedł Landsbergis, litewska „rada najwyższa” debatowała nad tym dokumentem przez dłuższy czas. Zanim 29 czerwca ostatecznie go uzgodniono i ogłoszono, przygotowano jego czternaście wersji. Moratorium określone zostało na 100 dni od czasu rozpoczęcia negocjacji z Moskwą, z możliwością jego przedłużenia lub unieważnienia. Następnego dnia, komunistyczna ekipa na Kremlu zakończyła blokadę ekonomiczną „Republiki Litewskiej”.
*
6 kwietnia, w Rydze rozpoczął się dwudziesty piąty „zjazd” łotewskiej kompartii. Ledwo jednak „delegaci” odśpiewali „międzynarodówkę” i sowiecki hymn, 261 z nich opuściło „salę obrad”, celem stworzenia „niezależnej” łotewskiej partii komunistycznej. Pozostałych 518 „delegatów” wybrało nowego genseka, którym został dotychczasowy sekretarz ryskiego komitetu, „internacjonalista” i przyszły eurodeputowany Alfrēds Rubiks, co zakończyło półtoraletnią misję Vagrisa na tym stanowisku. Mając już zapewnione znacznie lepsze stanowisko, Gorbunovs sam zrezygnował z sekretarzowania w centralkomitecie – kompartia była mu już do niczego niepotrzebna. Nowa ekipa komunistyczna ogłosiła natychmiast konieczność opracowania „programu wyjścia z kryzysu w LPSR”, zawieszając „obrady” do czasu lipcowego „zjazdu” KPZS. Było to jednak pozorne zwycięstwo, wszystko to co powinno, zostało już zrealizowane i „pierestrojkowcom” oraz partyjnym „reformatorom” pozostawało tylko zebrać owoce swoich dotychczasowych działań. Ci drudzy, tydzień później utworzyli autonomiczną kompartię – LNKP (Latvijas Neatkarīgā komunistiskā partija – Niezależna Łotewska Partia Komunistyczna) ze wspomnianym już Ķezbersem jako liderem.
Tymczasem, po zakończonych ostatecznie „wyborach”, trwały już przygotowania do ogłoszenia zapowiedzi „deklaracji niepodległości” LPSR – proklamowania jej po „okresie przejściowym”. Tak właśnie, 21 kwietnia zdecydowało ponad 8 tysięcy „deputowanych wszystkich szczebli” podczas „zgromadzenia narodowego” na ryskim stadionie „Dźwina”, któremu przewodzili Gorbunovs oraz Īvāns, dopiero co przybyli z kolejnych negocjacji na Kremlu. Ten pierwszy był tak zły na to, że moskiewska ekipa nie wyraziła zgody na niezwłoczną „niepodległość” LPSR, grożąc konsekwencjami podobnymi do zastosowanych na sowieckiej Litwie, że publicznie nazwał postawę Gorbaczowa „bezwstydną”. Niezależnie od faktu, że poczucie wstydu jest z zasady komunistom obce, miał rację, że nie kto inny jak sowiecki gensek i jego wspólnicy stworzyli warunki, które doprowadziły do aktualnego stanu rzeczy i dążąc teraz do powstrzymania biegu wydarzeń w sowieckich republikach bałtyckich udawali, że są mu przeciwni. Nie każdemu jednak dane było poznać szczegóły strategii „liberalizacji” i kolejność poszczególnych etapów jej realizacji.
Pierwszomajowym prezentem od władzy sowieckiej na Łotwie było wprowadzenie racjonowania mąki, kasz i makaronów (1 kg kaszy miał wystarczyć na dwa miesiące, a 2 kg mąki i 0,5 kg makaronu na 4 miesiące). Dwa dni później, na swojej pierwszej „sesji” zebrał się nowy „najwyższy sowiet” LPSR. Gorbunovs pozostał jego „marszałkiem” (był nim od lata 1989 roku) oraz „przewodniczącym prezydium” – nieoficjalnym „prezydentem” sowieckiej Łotwy, zaś Īvāns został „wiceprzewodniczącym”. Jak widać, zasługi tego pierwszego były dużo większe i wynik „wyborów” nie miał tu większego znaczenia.
4 maja, „najwyższy sowiet LPSR” przeobraził się w „najwyższą radę Republiki Łotewskiej”. Jej pierwszym dokumentem była deklaracja o rozpoczęciu procesu secesji sowieckiej Łotwy z ZSRS, którego ostatnim aktem będzie ogłoszenie „pełnej niepodległości”. Deklaracja podkreślała też, że o ile Łotwa utraciła niepodległość w wyniku wcielenia do ZSRS w 1940 roku, pozostała niepodległa, gdyż aneksja była nielegalna. Przywrócono przedwojenną konstytucję łotewską, uznając też za obowiązującą „konstytucję” LPSR, o ile nie narusza ona tej pierwszej (jak jednak wiadomo, ta druga wynikała wprost z „konstytucji” ZSRS, a ta zapewniała swobody jakich nie gwarantowała żadna inna na świecie, zatem mało który jej zapis mógł cokolwiek naruszać). Jak się zdaje, w tym „rozdwojeniu konstytucyjnym”, łotewskim „pierestrojkowcom-niepodległościowcom” chodziło o to, aby jak najlepiej połączyć „stare” z „nowym” i wszystkich zadowolić. Nowi zarządcy stwarzali wrażenie suwerenności kraju, który w rzeczywistości pozostawał równie „suwerenny” jak był wcześniej, a to przecież było celem „liberalizacji”. Tak czy siak, „Republika Łotewska” pozostawała sowiecką republiką.
Aby podkreślić, że przyjęte deklaracje zgodne są z „wolą ludu”, jeszcze 4 maja łotewski „front ludowy” zorganizował na ryskim nabrzeżu Dźwiny wielką manifestację poparcia dla decyzji przywrócenia „Republiki Łotewskiej” i zapowiedzi jej „niepodległości”. Była ona niezbędna, bowiem pozbawiona „reformatorów” łotewska kompartia oraz skupieni głównie w Interfroncie zwolennicy starego porządku sowieckiego natychmiast potępili działania nowych zarządców sowieckiej Łotwy/”Republiki Łotewskiej”, określając je „niekonstytucyjnymi” i powołali wspólny „komitet ochrony konstytucji i praw obywatelskich ZSRS i LPSR” (jego „kongres założycielski” odbył się 20 maja, a liderem został Rubiks).
7 maja, nowym „premierem” sowieckiej Łotwy został Godmanis. Pomimo wysłanego w imieniu „pierestrojkowców-niepodległościowców” listu Gorbunovsa do sowieckiego genseka, przypominającego mu, że to on jest demiurgiem aktualnych „przemian”, a oni jedynie zainspirowanymi przez niego realizatorami (list ten wysłano „do wiadomości” litewskich i estońskich „rad najwyższych” oraz „funkcjonariuszy łotewskich organów ścigania”, których kierownictwo najwyraźniej stanęło po stronie „pierestrojkowców-niepodległościowców”), także Kreml uznał deklarację „najwyższej rady Republiki Łotewskiej” za niezgodną z „konstytucją” ZSRS i nieważną. Próby porozumienia się z sowiecką centralą nie przyniosły rezultatów i 14 maja Gorbaczow podpisał stosowny dekret (także w odniesieniu do świeżo przemianowanej sowieckiej Estonii).
W rezultacie, 14 i 15 maja przed budynkiem obradującej w Rydze „rady najwyższej”, Interfront zorganizował kilkutysięczne manifestacje, których uczestnicy pod sztandarami ZSRS i sowieckiej Łotwy usiłowali wedrzeć się do środka i wymusić odwołanie deklaracji (byli wśród nich przede wszystkim sowieccy żołnierze i kadeci). Doszło do starć z ochraniającymi budynek jednostkami milicji, którym udało się ostatecznie odeprzeć szturmujących demonstrantów (ok. 20 osób zostało poturbowanych). W 40-50 zakładach przemysłowych rozpoczęto strajki (sowieckie źródła informowały o 90). Wobec zagrożenia, „sesja parlamentarna” została przerwana. W swoim oświadczeniu, zarząd LTF określił manifestantów mianem „chuligańskiego tłumu” i zagroził zmobilizowaniem „setek tysięcy zwolenników” w przypadku powtórzenia się ataków na łotewski „parlament”.
4 czerwca, łotewska „rada najwyższa” zatwierdziła, związanego z „frontem ludowym”, nowego „ministra spraw wewnętrznych”. Dotychczasowy nie zamierzał jednak rezygnować, mając za sobą poparcie moskiewskiej centrali. W rezultacie, ponad połowa ryskich milicjantów stanęła po stronie „internacjonalistów”. Sytuacja łotewskich „pierestrojkowców-niepodległościowców” stawała się nieciekawa, jednak pomocną dłoń podał im nie kto inny jak Gorbaczow. 12 czerwca, Gorbunovs zaoferował publicznie sowieckiemu gensekowi negocjacje w kwestii uzgodnienia zasad okresu przejściowego, do czasu zadeklarowania „pełnej niepodległości Republiki Łotewskiej”, na co ten tego samego dnia odpowiedział pozytywnie. Proponując powstrzymanie działań w kwestii łotewskiej „niepodległości” na czas negocjacji, Gorbaczow zasugerował możliwość przekształcenia ZSRS w „związek suwerennych państw”.
Zmiana stanowiska moskiewskiej centrali nie była tak nieoczekiwana jakby się zdawało. Po wiosennych „wyborach” do „najwyższego sowietu” w sowieckiej Rosji, 30 maja jego nowym „przewodniczącym prezydium” został Jelcyn, przystępując niezwłocznie do działań na rzecz „suwerenności” РСФСР (Росси́йская Сове́тская Федерати́вная Социалисти́ческая Респу́блика – Rosyjska Sowiecka Federacyjna Republika Socjalistyczna). Ze względu na oczywiste, kluczowe znaczenie tej części składowej ZSRS, oznaczało to wkroczenie pierestrojki w nową fazę, który to etap opisał Gorbaczow odpowiadając Gorbunovsowi. 15 czerwca, do Moskwy udał się „łotewski łącznik”, którym okazał się nieco już zapomniany Peters. Dwa tygodnie później, łotewska „rada najwyższa” ogłosiła wstrzymanie swoich działań „niepodległościowych” na sto dni.
*
3 kwietnia Savisaar został nowym „premierem” ENSV z zadaniem stworzenia podwalin władzy wykonawczej „niepodległej Estonii”. Aby podkreślić te dążenia, utworzono „ministerstwo spraw zagranicznych” pod kierownictwem pisarza Lennarta Meri, znanego dobrze za granicą z pro-narodowych poglądów (przede wszystkim w Finlandii), zaś w kraju z książek podróżniczych, dzieła o historii Estonii i krajów położonych w basenie Morza Bałtyckiego, dużej aktywności podczas „śpiewającej rewolucji”, a także programowego wystąpienia w dniu powołania Kongresu Estonii – dwa i pół roku później pierwszego prezydenta „postkomunistycznej” Estonii (przez dwie kadencje). „Sprawy zagraniczne” nie stanowiły bynajmniej zagrożenia dla zasad sowieckiej „dyplomacji”, lecz ograniczały się do organizowania w państwach europejskich i USA instytucji promujących estońską kulturę, nawiązywania kontaktów itp. Ich kadrę stanowili przed wszystkim aktywiści stworzonego rok wcześniej z inicjatywy Meri „niezależnego” Instytutu Estońskiego (Eesti Instituut). Znając dobrze swoje możliwości i wiedząc co może z tego wyniknąć, estońscy „pierestrojkowcy-niepodległościowcy” nie zdecydowali się jednak na utworzenie podobnego „ministerstwa obrony narodowej”, zaś „ministrem spraw wewnętrznych” został dotychczasowy szef jednego z wydziałów, niewątpliwie zaaprobowany przez moskiewską centralę. „Suwerenność” miała swoje nieprzekraczalne granice.
Po nominowaniu Savisaara, estoński „najwyższy sowiet” zajął się kwestiami „ustawowymi”, w pierwszej połowie kwietnia m.in. określając zasady służby mieszkańców ENSV w armii sowieckiej. 8 maja „uchwalił” już dużo ważniejszą dla „pierestrojkowców-niepodległościowców” regulację, zmieniając nazwę sowieckiej Estonii na „Republika Estonii”, przywracając przedwojenną symbolikę oraz przemianowując się na „radę najwyższą”. Nie odwołano się jednak do konstytucji przedwojennego państwa, co jednoznacznie określało nowo nazwany twór prawną kontynuacją ENSV. Następnego dnia, przed bazą lotniczą w Kiltsi demonstrowali „Zieloni” oraz aktywiści „frontu ludowego”, domagając się opuszczenia „Republiki Estonii” przez armię sowiecką, która w tym czasie liczyła na jej terenie ponad 100 tysięcy żołnierzy i pracowników cywilnych.
12 maja, w zamku Toompea w Tallinie spotkali się trzej „prezydenci” przemianowanych republik bałtyckich „raju krat”. Landsbergis, Gorbunovs oraz Rüütel podpisali deklarację „odnawiającą” przedwojenny układ o wzajemnej współpracy politycznej i gospodarczej Litwy, Łotwy i Estonii oraz powołującą Radę Państw Bałtyckich (odbyło się to w pałacu Kadriorg – letniej rezydencji cara Piotra I Wielkiego, obecnie siedziby prezydenta „postkomunistycznej” Estonii), a ponadto oświadczenie o chęci wspólnego przystąpienia do helsińskiej, Europejskiej Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy – CSCE. Pomimo deklaracji, żaden z tych „pierestrojkowych” tworów nie był jednak prawnym spadkobiercą przedwojennej republiki, opierając swój byt na komunistycznych „konstytucjach” i ponowienie ich umów przez powołane w wyniku sowieckich „wyborów” instytucje, było nieważne. Mogły to zrobić jedynie władze emigracyjne, które kontynuowały przedwojenną państwowość na zasadzie legalizmu i do tej pory nie zrzekły się swoich uprawnień na rzecz „Republiki Litewskiej”, „Republiki Łotewskiej” i „Republiki Estonii”. Póki co, nikt, kto podpisał się pod deklaracją helsińską, nie zamierzał też kwestionować granic „raju krat”.
15 maja, po unieważnieniu przez Gorbaczowa deklaracji estońskich „pierestrojkowców-niepodległościowców” z 30 marca, w miejscu gdzie dopiero co gościł „szczyt bałtycki”, przeciwko estońskiej „niepodległości” demonstrował ok. pięciotysięczny tłum lojalistów-”internacjonalistów” z Интердвижениa. Doszło do oblężenia „parlamentu” i próby wdarcia się manifestantów do środka (części się udało), a nad budynkiem estońskiego „rządu” zawisła sowiecka flaga. Sytuacja była na tyle poważna, że dwukrotnie przerwano audycję radiową, aby nadać apel Savisaara do zwolenników „niepodległości” o przybycie i „obronę władzy przed zamachem stanu”. Po około trzech godzinach, „niepodległościowcom” udało się zmusić manifestantów do poniechania szturmu i zakończenia protestu.
Następnego dnia, estońska „rada najwyższa” podjęła „uchwałę o tymczasowym systemie rządów”, która wyłączała estońską „władzę państwową”, „rząd” oraz „sądy i prokuraturę” z systemu ZSRS i stwierdzała, że wzajemne stosunki estońsko-sowieckie reguluje wciąż obowiązujący bolszewicko-estoński traktat pokojowy z Tartu. Tego samego dnia, „rząd Republiki Estonii” rozpoczął tworzenie „gwardii narodowej” – „wewnętrznych sił obrony” (Eesti Kodukaitse). Lojaliści-„internacjonaliści” nie powiedzieli jednak ostatniego słowa i 26 maja, na swoim „kongresie” w Kohtla-Järve, utworzyli alternatywny „rząd” – „Radę Międzyregionalną”. Wobec braku znaczniejszego poparcia, musieli jednak wkrótce ograniczyć się do zorganizowania innej struktury opozycyjnej – „Komisji Zjednoczeniowej”, która połączyła zarządzane bezpośrednio z Moskwy zakłady przemysłowe, gdzie większość pracowników stanowili Rosjanie. Jak można się domyślić, były to elektrownie, kopalnie, „przemysł zbrojeniowy”, zakłady chemiczne i tym podobne kluczowe dla gospodarki „Republiki Estonii” fabryki i przedsiębiorstwa.
Pomimo trudnej sytuacji wewnątrz „Republiki Estonii”, w czerwcu jej „rada najwyższa” zajęła się „urządzaniem państwa”. Przyspieszając rozpoczęte wcześniej „reformy”, pod koniec pierwszej połowy miesiąca postanowiono uregulować kwestie własnościowe pod kątem „wprowadzenia wolnego rynku” oraz „rozwoju przedsiębiorczości”, czemu miała służyć m.in. „denacjonalizacja” i „prywatyzacja”. Jako że zwykli „obywatele sowieccy” nie dysponowali generalnie żadnymi zasobami, które pozwoliłyby im zostać właścicielami, rola ta przypadła tym, którzy mieli dostęp do dużych pieniędzy i potrafili nimi zarządzać, czyli przede wszystkim obrotnym komunistom. W przeciwieństwie do sąsiadów z południa, estońscy „pierestrojkowcy-niepodległościowcy” nie wysłali do Moskwy delegacji w kwestii podjęcia negocjacji na temat „pełnej niepodległości”. Najwyraźniej nie planowali jeszcze jej ogłaszać, preferując przeprowadzenie najpierw „gruntownych reform”. Zgodnie z nową „ustawą imigracyjną”, którą wprowadzono 26 czerwca, do „Republiki Estonii” mogło przybyć rocznie nie więcej niż 0,1% populacji (w tamtym czasie ok. 1500 osób).
lipiec – grudzień 1990
2 lipca 1990 roku, w Moskwie rozpoczął się jedenastodniowy, dwudziesty ósmy „zjazd” KPZS, jak się okazało ostatni. Rzecz jasna, nie brali w nim już udziału „niezależni” komuniści bałtyccy. Z dużym poparciem Gorbaczow został ponownie gensekiem, co oznaczało, że pierestrojka nie osiągnęła jeszcze swojego celu. Dwa dni później, w przeddzień formalnego zakończenia „zjazdu”, po wygłoszeniu „dramatycznego przemówienia” i podarciu legitymacji, szeregi sowieckiej kompartii opuścił Jelcyn. Zrobili to także m.in. Sobczak oraz sekretarz komitetu moskiewskiego Garwił Popow, co oznaczało zaistnienie w ZSRS „niezależnej” od kompartii, poważnej siły politycznej. Po wcześniejszym o miesiąc „uchwaleniu” przez „najwyższy sowiet” РСФСР „deklaracji suwerenności”, był to kolejny znaczący krok w procesie „restrukturyzacji” sowieckiego imperium – jego podziału na „niepodległe państwa”, czyli „rozpadu ZSRS” (23 czerwca „suwerenność” ogłosił „najwyższy sowiet” mołdawski, 16 lipca „najwyższy sowiet” ukraiński, a 27 lipca „najwyższy sowiet” białoruski).
Bałtyccy „pierestrojkowcy-niepodległościowcy” mogli nieco odetchnąć, choć pewien problem stwarzała im wciąż postawa tzw. wolnego świata. Wprawdzie Amerykanie i Brytyjczycy zapewniali, że ich państwa nigdy nie uznały aneksji sowieckiej z 1940 roku, lecz mimo to robili co mogli, aby ratować „raj krat” (jak wiadomo nie pierwszy raz, a największego wsparcia udzielili sowietom już rok po aneksji państw bałtyckich). Wyrazem tego były decyzje podjęte przez przedstawicieli siedmiu najbardziej rozwiniętych ekonomicznie państw Zachodu (tzw. G-7) na szczycie ekonomicznym w Houston 9-11 lipca. Zaoferowano na nim kremlowskim komunistom „pomoc techniczną” oraz zaangażowanie się Międzynarodowego Funduszu Walutowego w sowiecką „gospodarkę” (we wrześniu rząd USA wysłał do Moskwy i Leningradu misję ekonomiczną na której czele stali sekretarz stanu i sekretarz handlu; w lipcu 1991 roku, w kolejnym szczycie G-7 uczestniczył już sowiecki gensek-”prezydent”). Jakkolwiek sowietom nie chodziło wcale o ratowanie ZSRS, lecz o jego „likwidację”, była z tego jednak wymierna korzyść: pozyskanie potrzebnego kapitału do przeprowadzenia „przekształceń własnościowych” oraz możliwość „przerzucenia środków” dla sowieckiej armii, niezbędnych do utrzymania jej sprawności, w trakcie przyszłych działań geopolitycznych.
W pierwszej połowie lipca, ekipa Gorbaczowa przygotowywała nowy „traktat związkowy”, lecz były to tylko działania pro forma, podyktowane realizowaną taktyką. Gdyby sowieci rzeczywiście do tego dążyli, wprowadziliby takie rozwiązanie na początku swoich „reform”, a nie wówczas gdy ruchy separatystyczne uzyskały władzę w większości sowieckich republik. Ten rozdział historii „raju krat” był już praktycznie zamknięty i mało kto zamierzał go przedłużać. Gdy 20 lipca, w Moskwie rozpoczęły się końcowe „konsultacje” w kwestii „traktatu związkowego”, nie było tam żadnej z delegacji bałtyckich. Wszystkich niedawnych „pierestrojkowców” interesowała bowiem wówczas tylko własna „niepodległość”. Powstawał już „nowy, wspaniały, »postkomunistyczny«” świat.
*
10 lipca, „najwyższa rada Republiki Łotewskiej” ustaliła delegację na negocjacje z sowiecką centralą, a także z „suwerenną” sowiecką Rosją. Zgodnie z przewidywaniami, 26 lipca jej „prezydium” oświadczyło, że delegacja ta nie weźmie udziału w zatwierdzaniu „traktatu związkowego”. Tego dnia, Gorbunovs spotkał się w Jurmale z Jelcynem, który przybył tam na trzytygodniowy „urlop”, celem „nabrania sił”. Jako że Jurmałę od Rygi dzieli tylko około 30 kilometrów, obaj „prezydenci” mieli wiele okazji do spotkań i jak można sądzić, lepszego poznania się przy „wodoczce”, w której, jak wiadomo, Jelcyn gustował. Na początek zrezygnowano ze wzajemnych roszczeń „terytorialnych” oraz „majątkowych”, po czym zawiązała się współpraca. W udzielonym kilka dni później wywiadzie, wspominając fakt, że swój „powrót do wielkiej polityki” zainaugurował podczas podobnego pobytu na sowieckiej Łotwie w poprzednim roku, Jelcyn zapowiedział rychłe spotkanie ze wszystkimi trzema liderami republik bałtyckich i wypracowanie wspólnej taktyki działań. Kulminacyjnym momentem jego pobytu w „Republice Łotewskiej” było wystąpienie w tamtejszej „radzie najwyższej” i zapowiedź wzajemnego „traktatu międzypaństwowego” (tego samego dnia zainaugurowano negocjacje w Moskwie). Mając takie zabezpieczenie, uspokojeni „pierestrojkowcy-niepodległościowcy” łotewscy mogli przystąpić do realizacji swoich planów. 1 sierpnia zlikwidowany został główny urząd cenzury (oddział Gławlitu), dwa dni później przyjęto „program rozwoju gospodarczego”, a 10 sierpnia otworzono w Rydze pierwsze kasyno (w dotychczasowym kinie „Komsomolec”).
Władze „Republiki Łotewskiej” także postanowiły oprzeć jej „niepodległość” na traktacie pokojowym z bolszewikami zawartym w 1920 roku. Aby podkreślić jego aktualność, w rocznicę jego zawarcia (11 sierpnia), przed ryskim Pomnikiem Wolności zorganizowano dużą manifestację narodowo-patriotyczną. Z kolei w rocznicę paktu hitlerowsko-sowieckiego, jako kontynuację „łańcucha bałtyckiego”, wspólnie z Estończykami i Litwinami zorganizowano manifestacje, których kulminacyjnym momentem było rozpalenie ogromnych ognisk. Tego dnia, łotewska „rada najwyższa” przywróciła granice państwowe przedwojennej Łotwy, zaś w Siguldzie zdemontowano pierwszy z łotewskich pomników Lenina.
Miesiąc później, po telefonie od Gorbaczowa, do Moskwy udał się „premier” Godmanis. „Prezydent”-gensek zaproponował przeprowadzenie w „Republice Łotewskiej” referendum w kwestii wyboru pomiędzy pozostaniem w ZSRS, a „niepodległością” poza „rajem krat” i w przypadku wyboru tej drugiej opcji, stopniowe dochodzenie do celu. Propozycje te pozostały jednak bez formalnej odpowiedzi, a nieformalna była taka, że pod koniec września, na granicach administracyjnych z sowiecką Rosją i sowiecką Białorusią, władze „Republiki Łotewskiej” uruchomiły dziesięć „punktów celnych”.
Niebawem, wzajemne relacje pomiędzy Kremlem a „Republiką Łotewską” znacznie się pogorszyły. 17 października, łotewska „rada najwyższa” oświadczyła, że zarządzona przez Gorbaczowa na 7 listopada parada armii sowieckiej w Rydze jest naruszeniem „suwerenności państwa” i ma na celu pogorszenie sytuacji politycznej w „Republice Łotewskiej”, dodając, że będzie ona dowodem dla świata, że Łotwa została zaanektowana przez ZSRS. Kreml zignorował to oświadczenie, a tydzień później „premier” ZSRS Ryżkow zażądał od Godmanisa, aby wobec przejęcia przez łotewski „rząd” sowieckich wydawnictw prasowych, wpłacił on 4,7 miliona rubli na konto centralkomitetu KPZS. Jako że „rząd Republiki Łotewskiej” nie zamierzał tego robić, 2 listopada ryski „dom prasy” został zajęty przez milicyjne „oddziały specjalnego przeznaczenia” – OMON. Gdy 7 listopada, w centrum łotewskiej stolicy odbyła się defilada ku czci bolszewickiego przewrotu, nad budynkiem tym ponownie powiewała czerwona flaga. Dwa dni później, siły OMON zajęły, będący w dyspozycji „niezależnych” komunistów, budynek łotewskiej kompartii w Jurmale, a w Jegławie i Lipawie doszło do ostrych spięć pomiędzy nacjonalistami a sowiecką armią.
10 listopada, w przeddzień obchodów dnia zwycięstwa w łotewskiej wojnie o niepodległość – Lāčplēsa Diena, przedstawiciele „rządu Republiki Łotewskiej”, wspólnie z reprezentantami dwóch pozostałych „rządów” bałtyckich, odrzucili propozycję Kremla przystąpienia do odnowionego związku sowieckich republik, zawierającą też „informację” o konieczności płacenia za dostarczane surowce oraz spłaty części długu zagranicznego ZSRS, w przypadku rezygnacji. Podejmując wezwanie, 14 listopada, łotewski „parlament” nakazał wstrzymanie dostaw zaopatrzenia socjalnego i materialnego dla sowieckiej armii oraz struktur organizacyjnych KPZS „do czasu rozpoczęcia negocjacji w kwestii statusu sowieckich sił zbrojnych na Łotwie”. Gdy sowiecki „najwyższy sowiet” uznał to za ”nielegalne i antyhumanitarne” i zażądał wycofania decyzji, a Gorbaczow zagroził „pociągnięciem do odpowiedzialności” zbuntowanych republik, w wyemitowanej 21 listopada telewizyjnej debacie na ten temat, przedstawiciel łotewskiego „parlamentu” Tālavs Jundzis zapowiedział możliwość wstrzymania przydziału mieszkań dla sowieckiego wojska, deklarując na zakończenie: „musimy porzucić uległość i strach”.
Tego samego dnia, w obliczu groźby Gorbaczowa zapowiadającego wprowadzenie wobec „Republiki Łotewskiej” blokady gospodarczej, Godmanis zawarł w Moskwie porozumienie z aktualnym „premierem” sowieckiej Federacji Rosyjskiej Siłajewem, w sprawie wzajemnego zaopatrzenia obu republik poza kontrolą władz centralnych. Przyjęto też wspólne oświadczenie, krytykujące Gorbaczowa za naruszanie „suwerenności” republik. Następnego dnia, pomiędzy dwoma „suwerennymi” sojusznikami odbyły się konsultacje, w których wzięli dodatkowo udział Jelcyn i Gorbunovs. W przyjętym komunikacie, obie strony m.in. zadeklarowały współpracę ekonomiczną oraz zapowiedziały jak najszybsze zawarcie porozumienia politycznego. Jelcyn ze swej strony, zapowiedział dalsze działania na rzecz rosyjskiej „suwerenności”, informując, że „Rosja” nie podpisze „traktatu związkowego”, o ile centrala nie uzna jej deklaracji. Chociaż sowiecki gensek starał się jeszcze „utrzymać lejce”, uzyskując 23 listopada „nadzwyczajne uprawnienia” i wprowadzając „stan nadzwyczajny” w ZSRS, miał w istocie coraz mniej do powiedzenia. Taka była logika sowieckiej „liberalizacji” i Gorbaczow niewątpliwie dobrze o tym wiedział.
25 listopada, „komitet ochrony konstytucji i praw obywatelskich ZSRS i LPSR” przeistoczył się we Wszechłotewski Komitet Ocalenia Narodowego – VSGK (Vislatvijas sabiedrības glābšanas komiteju). Ponad 2200 „delegatów” jednogłośnie opowiedziało się za przystąpieniem sowieckiej Łotwy do „traktatu związkowego”, wzywając Gorbaczowa do wprowadzenia w niej przedtem „administracji prezydenckiej”. W reakcji na to, dwa dni później „front ludowy” rozpoczął zbiórkę podpisów przeciw jego zawarciu przez „Republikę Łotewską” i w przeciągu niemal trzech tygodni, jakie pozostały do rozpoczęcia w Moskwie kolejnego „kongresu deputowanych ludowych”, zebrano ich ponad milion. Na początku grudnia, do konfliktu dołączyła sowiecka armia, która jako „nieznani sprawcy”, wysadziła w powietrze dwa niedawno postawione pomniki poświęcone łotewskim legionistom Waffen-SS (dwa tygodnie później Jazow potwierdził, że nakazał wojsku zlikwidować „faszystowskie pomniki”).
Wobec nadchodzącej konfrontacji, łotewscy „pierestrojkowcy-niepodległościowcy” rozpoczęli pospieszną mobilizację sił. 11 grudnia, zarząd LTF ogłosił instrukcję na wypadek „godziny X” – „przywrócenia reżimu dyktatorskiego z Gorbaczowem lub bez niego”. Przewidywano dwa scenariusze: „łagodny” – z pozostawieniem „zdobyczy demokracji” oraz „brutalny” – z likwidacją „organizacji społecznych i politycznych”, zaś taktyka oporu sprowadzała się do manifestowania „niepodległości”, organizowania się i strajkowania oraz bojkotu sowieckich instytucji i „wyborów”. Dopuszczono jednak zaangażowanie się „lojalnych deputowanych” w sowieckie struktury centralne. 17 grudnia, w Moskwie zbierał się wspomniany „kongres deputowanych ludowych”, w którym uczestniczyli reprezentanci „Republiki Łotewskiej”.
12 grudnia o 3:10 w nocy, w „domu edukacji politycznej” centralkomitetu łotewskiej kompartii wybuchła podłożona tam bomba. Tego samego dnia, władze łotewskiego „frontu ludowego” wprowadziły dla jego struktur organizacyjnych „stan alarmowy”, nakazując im w ciągu trzech dni wyrazić poparcie dla „rady najwyższej”, sprzeciw wobec „traktatu związkowego” oraz „zobowiązanie lojalności” wobec „prawa Republiki Łotewskiej”. 17 grudnia w nocy, w Rydze doszło do trzech eksplozji pozostawionych na ulicy starych samochodów, a następnej nocy do kilku kolejnych. Ładunki wybuchły w pobliżu budynków zajmowanych przez sowiecką armię oraz komunistów lojalnych wobec Kremla, a także na tyłach pomnika Lenina, naprzeciwko siedziby „rządu Republiki Łotewskiej”. Eksplozje nie spowodowały ofiar, ale nie obyło się bez strat materialnych (fasada jednego z budynków została uszkodzona, lecz głównie były to potłuczone szyby). Szef łotewskiego KGB, generał Edmunds Johansons zapowiedział „pomoc w poszukiwaniu terrorystów”, kilka dni później dementując informację jakoby w „Republice Łotewskiej” przygotowywany był „zamach stanu” (dzień wcześniej w „bałtyckim okręgu wojskowym” wstrzymano urlopy dla sowieckich żołnierzy, oficerów „służb wewnętrznych” oraz funkcjonariuszy KGB). Następnego dnia, łotewska „rada najwyższa” w swoim oświadczeniu „zdecydowanie odrzuciła wysiłki reakcyjnych kręgów ZSRS mające na celu powstrzymanie demokratycznych przemian na Łotwie przemocą oraz środkami nadzwyczajnymi”, stwierdzając też, że „sytuacja na Łotwie jest w pełni kontrolowana przez legalnie wybrany parlament i rząd”.
*
Zawieszenie litewskiej deklaracji „niepodległości” poskutkowało nie tylko oskarżeniami od zdradę wobec głównych rzeczników tego kroku: Prunskienė, Brazauskasa oraz Ozolasa, ale także obstrukcją ze strony nacjonalistów, którzy mając po swojej stronie Landsbergisa, przeforsowali odłożenie negocjacji z Moskwą na dwa miesiące. Skład 8-osobowej delegacji ustalono dopiero 21 sierpnia. Byli w niej Landsbergis, Ozolas i Prunskienė.
W ramach bałtyckich manifestacji rocznicowych 23 sierpnia, Litwini demonstrowali swoje uczucia narodowe także na wyznaczonych w marcu „granicach”, m.in. z „postkomunistyczną” Polską, gdzie zorganizowano „piknik polityczny”, domagając się „przyłączenia krajów bałtyckich do Europy”, co było też elementem kampanii na rzecz umiędzynarodowienia kwestii litewskiej „niepodległości”. Landsbergis, Prunskienė oraz „minister spraw zagranicznych” Algirdas Saudargas wielokrotnie w drugiej połowie roku wyjeżdżali na Zachód oraz do krajów „postkomunistycznych”, zabiegając o jej uznanie, lecz nawet bardzo im przychylne tzw. kraje nordyckie nie zamierzały tego zrobić, namawiając dygnitarzy „Republiki Litewskiej” do porozumienia się z sowiecką centralą. 24 września, Gorbaczow spotkał się na Kremlu z Prunskienė (wcześniej do niej zatelefonował, zapraszając ją), która poinformowała genseka, że „Republika Litewska” nie podpisze „traktatu związkowego”, czyli nie zrezygnuje ze swojej „niepodległości”. 2 października, także na Kremlu, który powoli stawał się jedyną domeną władzy sowieckiego genseka, rozpoczęły się negocjacje litewsko-sowieckie.
Na przełomie września i października, swoje separatystyczne dążenia ponowili litewscy Polacy. Po formalnym poparciu tej akcji przez ZPL (27 września), 6 października, w Ejszyszkach odbyła się druga część „zjazdu” autonomistów, w której wzięli także udział polscy „parlamentarzyści” z „rady najwyższej” oraz „prokremlowscy” komuniści z Ciechanowiczem (obecny był także przedstawiciel „internacjonalistycznego” Единствa). Nad salą obrad zawieszono wielką biało-czerwoną flagę polską oraz transparent z hasłem „nie rzucim ziemi skąd nasz ród”, a w pierwszym rzędzie zasiedli dawni żołnierze Armii Krajowej. Wbrew temu, czego można było się spodziewać, nie doszło do rywalizacji frakcji i niemal jednogłośnie przyjęto opcję promowaną przez „parlamentarzystów”, wyrażając wolę utworzenia „Polskiego Kraju Narodowo-Terytorialnego w składzie Republiki Litewskiej”. Miały go stanowić rejony solecznicki i wileński (bez Wilna), a ponadto cztery gminy rejonu trockiego, dwie gminy rejonu święciańskiego z Podbrodziem oraz jedna gmina rejonu szyrwnickiego. Uzasadniając ten akt w „oświadczeniu do władz Republiki Litewskiej i ZSRS”, stwierdzono, że polska ludność tego obszaru ma prawo do administrowania nim, gdyż włączenie go do Litwy było rezultatem paktu Ribbentrop-Mołotow, który to układ „parlament” litewski uznał za nielegalny. Podkreślając swoją lojalność wobec „Republiki Litewskiej”, postanowiono przekazać jej „radzie najwyższej” projekt stosownej „ustawy” do zatwierdzenia. Był to jedynie gest propagandowy, bowiem jeszcze przed „zjazdem” w Ejszyszkach, autonomiści polscy dowiedzieli się z oświadczenia władz „Republiki Litewskiej”, że ich dążenia podważają „deklarację niepodległości Litwy” i są wyrazem „zaściankowego prowincjonalizmu”, wspieranego przez „konserwatywne siły Związku Sowieckiego” (nacjonaliści litewscy określali często dążenia Polaków mianem „czerwonej autonomii”, w czym było sporo racji, bowiem inspirowali je głównie polscy komuniści), a mniejszości narodowe w „Republice Litewskiej” mają zapewnione wszystko czego im potrzeba. W memorandum na temat swojej sytuacji, adresowanym do ONZ oraz Rady Europy i władz „postkomunistycznej” Polski, litewscy Polacy skarżyli się m.in. na dyskryminację w dziedzinie edukacji we własnym języku, szczególnie na poziomie uniwersyteckim.
Dzięki wcześniejszemu uprzywilejowaniu swojego języka, nie musieli tego robić litewscy Rosjanie, których szkół było wystarczająco dużo, a ich dobrze wykształcone elity stanowiły znaczącą część elit „Republiki Litewskiej”. Wobec faktu, że po deklaracji „suwerenności” РСФСР ekipa Jelcyna podjęła rozmowy z władzami „Republiki Litewskiej” w kwestiach wzajemnego uznania swoich praw do „samostanowienia”, zawarcia umów „międzypaństwowych” oraz nawiązania współpracy, poparcie Rosjan dla Единствa oraz utworzonej po rozłamie w nim „socjalistycznej federacji robotników Litwy” wyraźnie zmalało (spotkania Landsbergisa z Jelcynem aranżowali litewscy Rosjanie, którzy wcześniej związali się z LPS).
20 października, na Kremlu odbyło się spotkanie konsultacyjne Landsbergisa i Ryżkowa. Sowiecka ekipa rządząca wciąż miała nadzieję na przekonanie litewskich „niepodległościowców-pierestrojkowców” do pozostania w „raju krat”. Ci jednak, za żadną cenę nie zamierzali tego robić, będąc zainteresowani jedynie zawarciem układu „międzypaństwowego”, w którym władcy ZSRS uznają ich „deklarację niepodległości”. W tym czasie, finalizowali już rozpoczęte wiosną „urządzanie państwa”, m.in. 7 listopada ogłaszając rezolucję w kwestii przygotowania nowej konstytucji, w połowie tego miesiąca upubliczniając projekt „ustawy edukacyjnej” oraz kończąc prace nad „ustawą o płacach”, 20 listopada „uchwalając” ustawę o „służbie obrony narodowej” (wcześniej „ustawę” o „straży granicznej”), a pod koniec miesiąca kończąc opracowanie projektu „reformy agrarnej”. Sowiecko-litewskie konsultacje skończyły się więc tylko na zapowiedzi ich kontynuacji, co miało nastąpić w końcu listopada .
1 grudnia, w Wilnie, na pierwszej wspólnej sesji zebrały się „parlamenty” trzech republik bałtyckich. Gorbunovs, Landsbergis i Rüütel podpisali na niej apel do mającego wkrótce „obradować” w Moskwie „kongresu deputowanych ludowych”, o niezwłoczne negocjacje w kwestiach uznania ich deklaracji „niepodległości” oraz ustalenia terminu wycofania armii sowieckiej z ich terytorium. Tego samego dnia, Gorbaczow podpisał dekret nakazujący wyegzekwowanie poboru do armii sowieckiej w „republikach związkowych”. Wkrótce potem „rząd” ZSRS zakończył negocjacje z „Republiką Litewską” (nastąpiło to w połowie grudnia). W cieniu tych wydarzeń, 8 grudnia Brazauskas z towarzyszami przekształcili „niezależną partię komunistyczną” w Litewską Demokratyczną Partię Pracy – LDDP (Lietuvos demokratinė darbo partija), która dwa lata później przejęła samodzielną władzę w „postkomunistycznej” Republice Litewskiej, a z początkiem kolejnej dekady, po zjednoczeniu się z odnowicielami litewskiej partii socjaldemokratycznej (LSDP), formalnie przejęła jej tradycje.
17 grudnia, w stolicy „raju krat” rozpoczął się „kongres deputowanych ludowych” ZSRS, na którym nie było już przedstawicieli „Republiki Litewskiej”, a także, „suwerennej” od 23 sierpnia, sowieckiej Armenii. Tego samego dnia, OMON dokonał likwidacji litewskiego „posterunku granicznego” w Ejszyszkach, którego „dowódca zmiany” został ciężko pobity. 20 grudnia, na ulicach litewskich miast w znacznej liczbie pojawiły się patrole wojskowe, legitymujące młodych ludzi i sprawdzające czy podlegają poborowi wojskowemu. Tak samo było w innych sowieckich republikach, w których bojkotowano pobór (poza bałtyckimi także w Mołdawii, Gruzji i Armenii). Sowiecka armia dodatkowo demonstrowała swoją gotowość poprzez sformowane z pojazdów pancernych transporty, często przejeżdżające obok „strategicznych” miejsc oraz budynków. Nie zważając na to, 28 grudnia litewska „rada najwyższa” podkreśliła „niepodległy status Republiki Litewskiej” i swoje dążenie do unormowania stosunków międzypaństwowych z Kremlem, przyjmując rezolucję o „transgranicznych negocjacjach z ZSRS” i na kilka dni przed upływem zadeklarowanego okresu czasu, zawieszając obowiązujące dotąd moratorium na powstrzymanie się od dalszych „kroków prawnych”, wynikających z ogłoszonej w marcu deklaracji „niepodległości”. Dzień wcześniej, ten sam „parlament” wprowadził „bezpośrednie zarządzanie nad jednostkami administracyjno-terytorialnymi Republiki Litewskiej”, pozbawiając w ten sposób autonomistów polskich możliwości legalnego podejmowania dalszych decyzji. Wraz z końcem roku, „rząd” Prunskienė zdecydował o uwolnieniu na początku stycznia cen żywności i towarów konsumpcyjnych – nieodzownym warunku wprowadzenia „gospodarki wolnorynkowej”.
*
Wzorem łotewskich „pierestrojkowców-niepodległościowców”, po deklaracji „suwerenności” sowieckiej Rosji oraz zerwaniu przez Jelcyna i jego współpracowników z „demokratycznej Rosji” więzów z KPZS, odwagi nabrali także ich estońscy odpowiednicy. 1 sierpnia, Savissar spotkał się z szefem sowieckiego MSW Bakatinem celem zawarcia porozumienia dotyczącego oddzielenia estońskiego „ministerstwa spraw wewnętrznych” od centrali. Uczestniczył w nim też szef estońskiego KGB (od połowy marca), generał Rein Sillar, co oznaczało też, że estońscy czekiści mieli wówczas już dobrze zaplanowaną przyszłość (owocna współpraca czekistów z „pierestrojkowcami-niepodległościowcami” rozwijała się także w „Republice Łotewskiej” i to do tego stopnia, że w organie LTF Atmoda rozważano koncepcję włączenia w całości miejscowego KGB do służby w „niepodległym państwie łotewskim”; opublikowane kilka lat później „wspomnienia” szefa łotewskich czekistów zostały skomentowane przez Gorbunovsa zdaniem „bez tej współpracy, przemoc byłaby nieunikniona”).
5 sierpnia, w Tallinie odbyło się spotkanie trzech bałtyckich „premierów” z przedstawicielami „rządów” sowieckiej Rosji, sowieckiej Białorusi oraz sowieckiej Mołdawii (uczestniczyli w nim także przedstawiciele „rad miejskich” Moskwy i Leningradu oraz sowietu okręgu Leningradzkiego). Omawiano na nim przyszłe działania w ramach bloku „demokratyczno-niepodległościowego”. Dwa dni później, „najwyższa rada Republiki Estonii” uchyliła swoją „uchwałę” z listopada 1988 roku, w kwestii dążenia do stworzenia nowego „traktatu związkowego” (jak widać poczuwała się do ciągłości prawnej, bowiem była wówczas jeszcze „najwyższym sowietem” ENSV) i zadeklarowała wolę opuszczenia ZSRS, ponownie określając traktat z 1920 roku, jako podstawę wzajemnych relacji estońsko-sowieckich. Ani prawo ani logika nie miały tu żadnego znaczenia. W stosunku do „suwerennej” sowieckiej Rosji, która logicznie rzecz biorąc była spadkobiercą drugiej strony układu z Tartu, podjęto bowiem w połowie sierpnia „negocjacje” mające doprowadzić do zawarcia „traktatu międzypaństwowego” (formalnie układ z Tartu zawarto pomiędzy Estońską Republiką Demokratyczną a Rosyjską Socjalistyczną Federacyjną Republiką Sowiecką; podobnie było z zawartymi latem 1920 roku, dwoma pozostałymi układami, na które powoływali się zarządcy „Republiki Litewskiej” oraz „Republiki Łotewskiej”).
23 sierpnia, podobnie jak w sąsiedniej „Republice Łotewskiej”, w „Republice Estonii” zainaugurowano „dekomunizację”, przy okazji obchodów rocznicy paktu hitlerowsko-sowieckiego demontując w Tartu pierwszy z miejscowych pomników Lenina. Z początkiem września, zarządcy dążącej do „pełnej niepodległości” sowieckiej Estonii rozpoczęli przygotowania do zabezpieczenia jej „granic”, organizując „ćwiczenia sztabowe estońskiej ligi obrony” pod nazwą „Granica Państwa ‘90”. Poza kontrolowanym przez sowiecką armię wybrzeżem morskim, były to wciąż granice administracyjne wewnątrz ZSRS. „Urządzając państwo”, 11 września estońska „rada najwyższa” ustaliła nowe „prawo pracy”, a następnego dnia zatwierdziła „ustawę o podatku socjalnym”, wprowadzającą 20-procentowy podatek ze strony pracodawcy, na rzecz nowo utworzonego „estońskiego funduszu społecznego” (miał on obowiązywać od nowego roku).
Pierwszym zwiastunem formalnej współpracy pomiędzy „Republiką Estonii” i „suwerenną” РСФСР, była zawarta 14 września w Leningradzie umowa z tamtejszymi władzami miasta oraz regionu, którymi, jak to już zostało powiedziane, zarządzał wspólnik Jelcyna, „demokrata” Sobczak. Nie zaniedbywano też współpracy w ramach zawartego w maju „układu bałtyckiego”, czego wyrazem był talliński „szczyt gospodarczy” szefów i przedstawicieli „rządów państw bałtyckich”, który odbył się pod koniec września. 12 października, w ramach wspólnej z Litwinami i Łotyszami „kampanii dyplomatycznej”, Savisaar nieformalnie spotkał się w Waszyngtonie z prezydentem USA. Nie przyniosło to jednak zmiany w podejściu republikańskiej administracji Busha do „kwestii bałtyckiej”. Amerykańskie władze wciąż wspierały jak mogły Gorbaczowa i namawiały bałtyckich „buntowników” do powstrzymania swoich jednostronnych działań i negocjowania „niepodległości” z sowiecką centralą.
Od jesieni zarządcy „Republiki Estonii” wprowadzali już w pełni „reformy wolnorynkowe”. W ich ramach, 15 października zniesiono „państwowe” dotacje na produkty rolne, co spowodowało znaczny wzrost cen żywności. Negatywny wydźwięk tego wydarzenia i coraz większych niedostatków życia codziennego, przytłumiały jednak wciąż żywe uczucia narodowe. Po zorganizowanym na przełomie czerwca i lipca w Tallinie XXI festiwalu Laulupidu, kolejną okazją do ich zamanifestowania stał się oficjalny pogrzeb jednego z twórców państwowości estońskiej i długoletniego przywódcy przedwojennej Estonii Konstantina Pätsa, którego prochy sprowadzono z okolic Kalinina (Tweru), gdzie zmarł w 1956 roku, umieszczony przedtem przymusowo w szpitalu psychiatrycznym. Uroczysty, „państwowy” pochówek odbył się 21 października na tallińskim cmentarzu Metsakalmistu (Cmentarz Leśny, będący odpowiednikiem warszawskich Starych Powązek) i niewątpliwie bardzo „pokrzepił serca” Estończyków, niepewnych finału „niepodległościowych” dążeń. Następnego dnia doszło do kolejnego ich wzmocnienia, gdy estońska „rada najwyższa” przyjęła „ustawę o granicy celnej”.
O ile listopad przebiegł w „Republice Estonii” bez poważniejszych zdarzeń, ostatni miesiąc roku podniósł nieco temperaturę polityczną. Podobnie jak to miało miejsce w „Republice Łotewskiej”, 5 grudnia, armia sowiecka zniszczyła ładunkami wybuchowymi dwa niedawno odnowione pomniki poświęcone antysowieckim żołnierzom estońskim, co wywołało zrozumiałe wzburzenie wśród Estończyków i ich przywódców. Odpowiedź była już wcześniej przygotowana. 18 grudnia, na „kongresie deputowanych ludowych” w Moskwie przemówił Rüütel i w imieniu estońskiej „rady najwyższej” oświadczył, że „Republika Estonii” nie podpisze przygotowanego już „traktatu związkowego”, ergo nie pozostanie w ZSRS.
*
27 grudnia, na wniosek Gorbaczowa „wiceprezydentem” ZSRS został należący do politbiura sekretarz centralkomitetu KPZS Giennadij Janajew. Sowiecki gensek energicznie naciskał ja jego kandydaturę, a wspierał go w tym niedawno wypromowany przez niego komunistyczny kacyk sowieckiego Kazachstanu Nursułtan Nazarbajew. Janajew był do tej pory mało znanym, „bezbarwnym” aparatczykiem, a w politbiurze zajmował się „sprawami międzynarodowymi”. Tymczasem Jelcyn przebywał w tym czasie w Jakucji, taktycznie unikając uczestnictwa w dyskusji na temat „tymczasowej unii gospodarczej” sowieckich republik.